Jezus nie ogłaszał naboru na apostołów. Szedł do konkretnego człowieka, wzywał po imieniu, a czyniąc go uczniem, towarzyszył jego wzrastaniu.
Pierwszy Czwartek Miesiąca. Dzień szczególnej wdzięczności za Eucharystię i modlitwy o nowe powołania kapłańskie. Kryzys ostatnich, także w Polsce, od kilku lat towarzyszy debacie o Kościele. Czy znaleźliśmy się w ślepym zaułku? A może za bardzo postawiliśmy na subiektywne odczucia zapominając, że Ewangelia zawsze oznacza pierwszeństwo inicjatywy Jezusa?
Pośród wielu rad, udzielanych przez Ojców Kościoła młodym mężczyznom, znaleźć można i taką: strzeż się pięknych dziewcząt i biskupów. O ile pierwsze nie dziwi, drugie wprawia w lekkie zakłopotanie. Ale spokojnie. Bez żadnych podtekstów. Odrobina znajomości Kościoła starożytnego pozwala zrozumieć sens przestrogi. Zresztą nie tylko starożytnego. Co prawda w odniesieniu do biskupów, ale zasadę można rozszerzyć, Franciszek mówił swego czasu: nie tych, którzy chcą, ale których my chcemy. Tu dochodzimy do istoty problemu.
Jezus nigdy nie ogłaszał naboru na apostołów. Szedł do konkretnego człowieka, wzywał po imieniu, a czyniąc go uczniem, towarzyszył jego wzrastaniu. Stąd i starożytny Kościół nie odwoływał się do „czucia powołania”. Tym bardziej nie robił – mówiąc językiem współczesnym – castingu na księży, ale szedł drogą Mistrza. Gdy biskup rozeznał że młody człowiek powinien służyć wspólnocie w stopniu prezbitera, składał propozycję, a niekiedy wręcz przymuszał. Nie jeden – bywało – uciekał przed nim, mając świadomość, że na nic zda się opór.
Rozeznanie. Kluczowe, choć wzbudzające tyle kontrowersji, słowo. Powiązane ściśle z towarzyszeniem duchowym. Nie mającym nic wspólnego z wydawaniem rozkazów, Tym bardziej z manipulacją. By powiedzieć komuś w imieniu Jezusa i Kościoła, trzeba mieć pewność, jaką daje kroczenie razem. Dlatego na pytanie dwóch uczniów Jana Chrzciciela: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”, Jezus odpowiedział zaproszeniem. „Chodźcie, a zobaczycie”.
Zamieszkanie razem nie koniecznie należy rozumieć dosłownie. W szerszym tego słowa znaczeniu może oznaczać czas dla siebie, wspólną modlitwę, rozmowę, wsłuchiwanie się w radości i bóle, wspieranie w chwilach trudnych, niekiedy posługę w sakramencie pojednania. Gdzieś na pewnym etapie tego procesu jest odwaga powiedzenia: Przez posługę Kościoła Jezus wzywa cię do pójścia za Nim tą szczególna drogą, jaką jest kapłaństwo. Oczywiście te słowa będą wymagały potwierdzenia decyzją o święceniach, jaką podejmie biskup. Ale zanim to nastąpi musi wydarzyć się, mówiąc językiem świętego Jana, „godzina dziesiąta”. Ten szczególny moment, w którym głos, słyszany wewnątrz, spotka się i zacznie współbrzmieć z głosem przychodzącym z zewnątrz.
Na tym między innymi ma polegać proponowane przez Franciszka duszpasterstwo wychodzące, którego wzorzec odnajdujemy w Ewangelii. Gdyby po Kazaniu Na Górze Jezus poszedł na miejsce ustronne i czekał aż ktoś „poczuje powołanie”, dziś prawdopodobnie nie byłoby Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Chodzi o wypowiedź Franciszka ze spotkania z włoskimi biskupami.
"Całe państwo polskie działało wspólnie na rzecz pana uwolnienia"
Ponad trzy tygodnie temu wojsko Izraela rozpoczęło ofensywę na to miasto.
TOPR ewakuowało 15 turystów nieprzygotowanych na warunki na szlaku.