Publicystów wokół siebie mamy na pęczki. Każdy krzyczy – byle głośniej, byle dosadniej. Ksiądz na kazaniu krzyczeć nie musi.
Papież Franciszek postawił dzisiaj zadanie przed sobą, przed Kościołem i przed wszystkimi ludźmi.
"Nie spotykamy ludzi tam, gdzie są najpełniej sobą, gdzie się swobodnie wypowiadają, gdzie doświadczają swych najbardziej rzeczywistych trudów i radości, gdzie napotykają prawdziwe problemy. Grozi nam, że będziemy żyli pośród nich odseparowani aureolą fikcji."
Piszę to przed rozpoczęciem konklawe. Na tę chwilę nie wiem, być może w dniu publikacji już będziemy wiedzieli, kto został kolejnym papieżem. Zatem – felieton retrospektywny.
Nowy papież Franciszek robi bardzo dobre wrażenie. Fatalne za to całkiem spora część komentarzy na jego temat.
Przed wyjazdem chciałam jeszcze zobaczyć, jaki był wynik kolejnych głosowań. A więc: Galeria Krakowska i ekran TVN24.
Pierwsze orędzie nowego biskupa Rzymu. Modlitwa. Prośba o modlitwę. Chwila zanurzenia w modlitwie.
Zaglądając uporczywie w komin, można co najwyżej twarz sobie osmalić i Ducha Świętego pomylić z gołębiem, który tam przypadkiem przysiadł
Nie. Nie czekam na dym nad Kaplicą Sykstyńską. Ani na biały, ani na czarny. Nie chcę pozostać na poziomie naskórkowym, jeśli chodzi o konklawe. Nie czekam na dym. Czekam na kolejnego Następcę św. Piotra.
Rozeznawanie Bożej woli wobec Kościoła i świata wymaga wiedzy. Wymaga wyrobienia sobie opinii. To wszystko jest ważne. Ale nade wszystko ważne jest, by w końcu całą swoją wiedzę i wszystkie pomysły oddać Bogu na modlitwie.