Wojna drogowców z archeologami
Bułgaria, ulica w miejscowości Kopriwsztica. Henryk Przondziono/ Gość Niedzielny

Wojna drogowców z archeologami

Brak komentarzy: 0
PAP

publikacja 15.01.2012 16:44

To wina archeologów, że w Bułgarii jest tak mało autostrad - twierdzi premier.

Podczas wizyty na budowie odcinka magistrali Struma - najważniejszej drogi północ-południe w Bułgarii - premier Bojko Borysow skarcił pracujących w tym rejonie archeologów za zatrzymanie prac. W kraju nierzadko dochodzi do konfliktów budowniczych dróg z archeologami.

Premierowi śpieszy się. - W porównaniu z krajami Unii Europejskiej Bułgaria jest 50 lat do tyłu pod względem budowy infrastruktury drogowej; nie można nadal sobie pozwalać na opóźnienia - mówił Borysow.

Bułgaria ma obecnie 480 km magistral, z czego 250 powstało jeszcze przed 1989 rokiem. Jednym z priorytetów Borysowa jest przyśpieszenie ich budowy. Obecnie budowanych jest 9 odcinków o łącznej długości 219 km.

Tymczasem na budowach zdarzają się konflikty z archeologami. Bułgaria jest niezwykle bogata w zabytki archeologiczne. Ruiny trackie, greckie, rzymskie, średniowieczne, pochówki, skarby złote i srebrne, ceramika pojawiają się na trasach często i zupełnie niespodziewanie.

Minister rozwoju regionalnego Liliana Pawłowa, odpowiadająca za budowę infrastruktury drogowej, w grudniu zarzuciła archeologom nawet "sabotaż".

Na budowie magistrali Struma maszyny budowlane trafiły na tracki cmentarz z VI wieku p.n.e. Aneta Bakymska, kierowniczka prac archeologicznych, tłumaczy, że jej kolegom potrzebne są co najmniej dwa miesiące na zbadanie i ewentualne przemieszczenie obiektu poza trasę, lecz do tego potrzebna jest ciepła i sucha pogoda. Inwestor jednak kategorycznie odmówił zmiany harmonogramu prac. W końcu osiągnięto porozumienie - archeolodzy mają zakończyć prace w czerwcu.

Nie wszędzie udaje się dojść do porozumienia. Zdarza się, że firmy budowlane w dążeniu do uniknięcia spotkań z archeologami i wstrzymania prac po prostu nie informują o znaleziskach.

W listopadzie w okolicach miasta Momcziłgrad na południowym wschodzie kraju, przy granicy z Grecją, buldożery zburzyły prahistoryczną wioskę i średniowieczną cerkiew. Archeologów wezwano po fakcie. "Zniszczono tysiące lat historii" - mówił archeolog Milen Kamarew. Starożytna wioska sprzed 8 tys. lat była ośrodkiem przeróbki kamieni półszlachetnych niemającym w Europie odpowiednika - wyjaśnił.

Według mediów nie jest to wypadek odosobniony.

Przy budowie metra w Sofii - mieście o ponad 8-tysiącletniej historii - maksymalnie starano się oszczędzać zabytki. Na badania i konserwację dziedzictwa archeologicznego, przeważnie zabytków z okresu neolitu, epoki trackiej i rzymskiej, wydano prawie 3 mln euro, a na ich eksponowanie na stacjach kolejki - kolejnych 8 mln euro. Nie wszystko jednak udało się ocalić.

Nestor bułgarskiej archeologii prof. Dymitar Dymitrow, odkrywca starożytnego miasta Sewtopolis, mówił, że gdyby to zależało wyłącznie od archeologów, w Bułgarii nie wolno byłoby niczego budować. Wszędzie są znaleziska - tłumaczył. Profesor mówił o tym na początku lat 50., kiedy w tzw. dolinie trackich carów, w okolicach dzisiejszego miasta Kazanłyk, gdzie znaleziono m.in. najstarsze na świecie złote wyroby, powstał duży zbiornik retencyjny. Na jego dnie obecnie znajduje się Sewtopolis.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona