Dusza mieści się w mózgu?

Rzeczpospolita/Plus minus/a.

publikacja 25.10.2005 09:00

Arystoteles i św. Tomasz podejrzewali, że dusza zamieszkuje każdą komórkę człowieka. Ja sądzę, że dusza mieści się w mózgu. Bo gdy umiera mózg - umiera człowiek. A ciało umiera później - twierdzi neurochirurg prof. Tomasz Trojanowski.

- Tak to wygląda w Stanach. Oczywiście w medycynie trwa dyskusja, czy leczyć chorych w stanie terminalnym, takich u których nie da się zatrzymać czy odwrócić procesu umierania. Czy leczyć silnymi antybiotykami zapalenie płuc u osoby, która niechybnie i tak umrze za kilka dni? Problem Terri Schiavo polegał na tym, że mieszkała na Florydzie, gdzie podawanie pokarmu osobom w jej sytuacji prawo uznaje za formę leczenia, a leczenie można przerwać jeśli nosi cechy nieskutecznej, "uporczywej" terapii. W niektórych innych stanach karmienie jest zaś po prostu uznawane za element podstawowej pielęgnacji. Terri skończyły się też środki z ubezpieczenia. A tam człowiek sam decyduje, jakiego poziomu świadczeń oczekuje, i za nie płaci. Człowiek nieubezpieczony nie umrze pod płotem, ale władze stanowe mówią wyraźnie - płacimy np. za tydzień jego pobytu w szpitalu. Później szpital musi znaleźć kogoś, kto zapłaci za leczenie, sponsora, organizację dobroczynną, kogokolwiek, kto wypisze czek. - W Polsce rzecz wygląda jednak chyba trochę inaczej? Nierynkowy system w służbie zdrowia ma jednak swoje dobre strony? - Rynkowy też je ma, ale powinien zaspokajać jakoś potrzeby tych, których nie stać na polisę za tysiąc złotych, bo mają w kieszeni złotych dziesięć. Pyta pan, czy w Polsce jest inaczej niż w Stanach. Owszem, jest, ale i u nas nie brakuje dylematów. Co zrobić, gdy mam kontrakt na tysiąc badań rezonansem magnetycznym i dwa tysiące pacjentów, których powinienem zbadać? Rzecz jasna mogę ich zbadać, może nawet uratować im życie. Tylko, jeśli uratuję im życie, szpital padnie, przyjdzie windykator i zrobi w nim hurtownię obuwia. A jeśli zabraknie szpitala, życie będzie mogło stracić znacznie więcej niż tysiąc osób. Kogo mam narazić na śmierć, komu podarować życie? Inny przykład. Wyobraźmy sobie, że z powodu takich a nie innych nakładów na inwestycje w służbie zdrowia mam w szpitalu jedno łóżko intensywnej opieki zajęte przez osiemdziesięciolatka z rozsianym nowotworem, po zawale, z ciężką sepsą, którego szanse bliskie są zeru, a właśnie wiozą mi młodego chłopaka z wypadku, który, gdyby położyć go na przyzwoitym OIOM-ie, miałby szansę wyżyć. Na oddziale jego szanse będą dużo mniejsze. Co mam zrobić w takiej sytuacji? - No właśnie, co? - Na przykład w Niemczech obowiązuje kategoryczny zakaz przenoszenia chorych w ciężkim stanie na łóżka o odrobinę niższym standardzie opieki, nawet jeśli miałoby to zwolnić miejsca dla chorych lepiej rokujących. Prawo mówi, że żywy człowiek to żywy człowiek i nie nam oceniać, jakie ma szanse. Tam za zamianę wspomnianego osiemdziesięciolatka z młodym powypadkowiczem grozi więzienie. - A w Polsce? - W Polsce pewnie by się takich chorych podmieniło.

oceń artykuł Pobieranie..