publikacja 01.04.2009 07:20
Benedykt XVI zaapelował o uwolnienie porwanych na Filipinach trzech pracowników Czerwonego Krzyża.
Rebelianckie ugrupowanie islamskie o nazwie Abu Sayyaf („Miecz Boży”) zagroziło, że zacznie ich zabijać, jeśli siły rządowe nie wycofają się z 15 wiosek na wyspie Jolo. Zdaniem władz postawione ultimatum było nierealne. Zostawiono za mało czasu, a poza tym wycofanie stamtąd wojska oznaczałoby zgodę na anarchię. Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej rozpowszechniło papieski apel wczoraj wieczorem. „Podzielając obawy rodzin i tych, którym leży na sercu ocalenie trzech pracowników humanitarnych Czerwonego Krzyża, porwanych na wyspie Jolo, Ojciec Święty pragnie zabrać głos i zaapelować, aby poczucie człowieczeństwa i rozsądek wzięły górę nad przemocą i zastraszaniem” – czytamy w watykańskim komunikacie. Benedykt XVI „w imię Boga prosi o ich uwolnienie oraz wzywa władze, aby sprzyjały każdemu pokojowemu rozwiązaniu tej dramatycznej sprawy”. Troje pracowników Czerwonego Krzyża uprowadzonych zostało 15 stycznia podczas inspekcji projektu budowy studni dla lokalnego więzienia. Są to Filipinka Mary Jean Lacaba, Szwajcar Andreas Notter i Włoch Eugenio Vagni. O ich uwolnienie apelował także prezes Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. Pomagali oni jedynie potrzebującym ludziom na tamtym terenie. „Nie ma takiej ideologii czy religijnego prawa, które usprawiedliwiałoby ich zabicie” – podkreślił Jakob Kellenberger. Przedłużone ultimatum dane przez Abu Sayyaf upłynęło dziś po południu. Zdaniem gubernatora prowincji Jolo, Abdusakura Tana, zakładnicy jednak wciąż żyją. Lokalne władze wprowadziły na wyspie stan wyjątkowy, a filipińska armia podjęła ofensywę przeciwko pozycjom rebeliantów. jp/ rv, ap