Wiara w koszyku z zakupami

Jacek Dziedzina

publikacja 09.05.2008 15:53

Można tu zapalić świeczkę, można też zapalić skręta. W kościele można klęknąć do modlitwy lub rozłożyć się w wygodnym fotelu z drinkiem w ręku. W prezbiterium przyjąć Komunię św. lub słodkim ciastkiem zagryźć resztkę wrażliwości. Witamy w Maastricht, najbardziej konserwatywnym mieście Holandii.

Zapal świeczkę

Blisko bazyliki, przy jednej z głównych ulic, młodzi ludzie stoją przed sklepem z legalnymi narkotykami. Wchodzimy do środka. Widać, że od czasu legalizacji tego typu przedsiębiorstw przemysł narkotykowy ma się coraz lepiej. – Szukają panowie czegoś szczególnego? – sprzedawca widzi nasze zainteresowanie, ale nie rozumie, dlaczego niczego nie kupujemy. Przy wyjściu jeszcze udaje nam się zrobić zdjęcie jednego z produktów: na opakowaniu karykatura odurzonego Jana Pawła II ze skrętem w ustach ma zachęcać chyba tych bardziej religijnych. Gdzie się podziała tolerancja?!

Prawdopodobnie ci młodzi sprzed sklepu z grzybkami nie zapalają świeczki pod figurą Sterre der Zee. Zapalają regularnie co innego. Zupełnie legalnie. Zapewne wiele racji ma Wim, kiedy mówi o skostniałym i ospałym duchowieństwie. Obojętność religijna nie zaskakuje, jeśli pasterze są trochę jak woskowe figury. Zeświecczenie społeczeństwa jest jednak wynikiem wielu czynników, być może procesem koniecznym dla oczyszczenia i nowego narodzenia.

Ks. Alfons Kurris jest rektorem bazyliki Onze Lieve Vrouw. W jego mieszkaniu stoi fortepian, na półkach mnóstwo ksiąg z nutami. Mocno angażuje się w diecezji w pielęgnację śpiewu gregoriańskiego. Wygląda trochę jak wybitny kompozytor z obrazka. – Ludzie potrzebują Kościoła, ale najczęściej dla swojego komfortu – tłumaczy przyczynę kryzysu wiary. – Przychodzą prosić o coś, ale nie ma dialogu. Bóg ma być tylko dla osobistych potrzeb – dodaje. Winą obarcza przede wszystkim rewolucję kulturalną, która przyszła z Amsterdamu w drugiej połowie poprzedniego stulecia. – Cała Europa została dotknięta sekularyzacją i to jest także niebezpieczeństwo dla Polski – mówi z przekonaniem. A mnie się wydaje, że jednak przesadza. Bo chociaż nie jest nam obca obojętność i zeświecczenie, to one chyba trochę się już Europie przejadły. Przynajmniej w tak radykalnym wydaniu.

Torcik na ołtarzu

Blisko centrum można zamówić sobie pokój hotelowy w gotyckim kościele. Kruisherenhotel przyciąga wielu spragnionych wypoczynku w swoistym wehikule czasu. Wejście do dawnej świątyni wygląda jak drzwi statku kosmicznego. W środku: recepcja, winda, gustowne fotele i restauracja z pubem. Na piętrach luksusowe pokoje za kilkaset euro. Gotyckie łuki i witraże górują nad nowoczesnym wnętrzem. Kilkaset metrów dalej wchodzimy do kościoła podominikańskiego z XIII w. Przy wejściu witają poradniki seksualne, porady wróżek i nowe powieści kryminalne. Na piętrach półki uginają się od tysięcy pozycji z każdej dziedziny: od naukowych pozycji, prozy i poezji, po zasady tarota i poradniki o magii oraz instruktaż Kamasutry. Na dole, w dawnym prezbiterium, w miejscu, gdzie kiedyś stał ołtarz, klienci piją kawę i jedzą deser na stole w kształcie krzyża. – Ta księgarnia jest tu od pół roku i ja się z tego cieszę, bo wcześniej był tu parking dla rowerów – mówi pani z informacji. Pytam, co sądzi o stole w kształcie krzyża w miejscu dawnego ołtarza. – No przecież to jest ciągle kościół – mówi z przekonaniem.

– Kościół zaakceptował takie wykorzystanie świątyń, bo to jedyny sposób na ich utrzymanie, jeśli nikt nie chodzi na nabożeństwa – mówi Wim. – Nie można walczyć z tym przerabianiem kościołów, nie sposób, żeby to zmienić – dodaje ks. Kurris. Rektor bazyliki jest przekonany, że niewiele można zrobić dla ożywienia wiary poza spotkaniami z ludźmi, np. przy okazji koncertów. – Nie można wszystkiego mierzyć w liczbach, liczy się jakość wiary – twierdzi. – Jest coraz więcej grup odnowy, to się odradza. Musimy otworzyć się na łaskę Bożą, nie możemy być pesymistami – dodaje.

Przy kościele-księgarni mała restauracja nie narzeka na brak klientów. Nagle słyszę z głośników śpiew: „Jezus jest moją miłością, On mnie kocha, kocha też ciebie”. Czyżby knajpa postarała się maksymalnie o „klimat”? – Piosenka religijna? Gdzie? – rzuca niechętnie kelnerka. – No, u was – mówię. – Aaa, to… po prostu podoba mi się ta piosenka, i tyle – rozwiewa moje nadzieje. Kościół w Holandii nie umarł. Ale nie bardzo jeszcze wie, jak żyć w hipermarkecie wartości i możliwości. Albo wydaje mu się, że wystarczy leżeć na półce jako jeden z towarów. Może ktoś to kupi…

Hotel w dawnej świątyni jest skonstruowany w taki sposób, że w każdej chwili można go rozebrać, bez szkody dla starych murów. Całe szczęście, że Kościół to nie tylko sprawa ludzka. Trzeba wierzyć, że Holandia czeka na swój deszcz.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..