Pogrzeb Jolanty Szczypińskiej
Hołd zmarłej Jolancie Szczypińskiej oddał Prezydent RP Andrzej Duda wraz z małżonką. Katarzyna Matejek /Foto Gość

Pogrzeb Jolanty Szczypińskiej

Brak komentarzy: 0

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 17.12.2018 17:16

W Słupsku pożegnano zmarłą 8 grudnia słupszczankę Jolantę Szczypińską. W ceremonii wzięli udział najwyżsi rangą urzędnicy państwowi na czele z prezydentem RP Andrzejem Dudą.

Obecni byli również premier Mateusz Morawiecki oraz partyjni koledzy Jolanty Szczypińskiej, w tym prezes PiS Jarosław Kaczyński, przedstawiciele parlamentu, związków zawodowych.

Uroczystości rozpoczęły się Mszą św. sprawowaną w kościele Mariackim pod przewodnictwem ordynariusza koszalińsko-kołobrzeskiego bp. Edwarda Dajczaka.

Wartę przy trumnie zaciągnęła Straż Marszałkowska oraz Wojsko Polskie.

Na wstępie ceremonii Prezydent RP Andrzej Duda nadał pośmiertnie Jolancie Szczypińskiej krzyż komandorski z gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski - za wybitne osiągnięcia podejmowane z pożytkiem dla kraju w działalności państwowej i publicznej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Order odebrała z rąk prezydenta przyjaciółka zmarłej Barbara Szczepańska.

Prezydent Duda podkreślił w przemówieniu wagę powołania do służby drugiemu człowiekowi, Bogu i ojczyźnie, jakim wykazywała się zmarła pielęgniarka, działaczka społeczna i polityczna, a któremu była wierna od młodości, za co w czasach komunizmu doświadczyła prześladowań, bicia, aresztowania. - Nigdy się nie ugięła. Zawsze robiła swoje: to, co uważała za ważne, stosowne i potrzebne - mówił prezydent o zawodzie pielęgniarki, działalności w "Solidarności" służby zdrowia, a potem aktywności politycznej.

Prezydent wskazał na charakteryzującą zmarłą posłankę odwagę, jaką wykazywała w "Solidarności", w obliczu choroby i śmierci. - Odwagę i godność zachowała do samego końca. Niektórzy czasem nawet mówili, że brała sprawy zbyt poważnie. Ale pani poseł Jola brała poważnie te sprawy, które były poważne i wymagały powagi. I była nieustępliwa, w dziele, którego się podjęła i pomocy drugiemu człowiekowi - powiedział.

Rozpoczynając Mszę św. bp Edward Dajczak zwrócił uwagę na czas przeszły stosowany, gdy mowa o zmarłych. - Ale w tej chwili Chrystus przenosi nas w rzeczywistość, która nie jest w czasie przeszłym - stwierdził i odnosząc się do śp. Jolanty Szczypińskiej, której ciało obecne było podczas kościelnej liturgii, kontynuował: - Jest. Jest w ramionach Ojca. Jest tą, którą pierwszy Zmartwychwstały przygarnia na wieki. Jest. Nic się nie skończyło. To jest wymiar tej świątyni, tego ołtarza, tej chwili.

Homilię wygłosił przyjaciel śp. Jolanty Szczypińskiej z czasów młodości ks. dr Dariusz Jastrząb. Kapłan wskazał na drogę życia zmarłej jako na mającą swój cel pielgrzymkę, której "nie można pomylić ze szwędaniem się po bezdrożach". - Odczytywanie swego życia jako pielgrzymiego szlaku u śp. Jolanty brało początek ze zderzenia się z twardą bryłą życia w pozbawionej wolności Polsce, z trudu zmagania się z przeciwnościami - ocenił.

Kaznodzieja podkreślił, że jej życiowe wędrowanie miało kierunek ku człowiekowi, widoczny w zawodzie pielęgniarki realizowanym w szpitalu i na pielgrzymkach pieszych. - To był jakby nowicjat na drodze duchowego dojrzewania w wierze i w człowieczeństwie - mówił ks. Jastrząb. - Potem kiedy stała się posłem na Sejm, napotkała na swej drodze pielgrzymiej ludzi ze skręconymi już nie kostkami, ale bardzo często... duszami. Nie chodziło już wtedy o rozmasowanie pątnikom mięśni. Ona zaczęła klękać na wzór Jezusa Chrystusa, odkrywając prawdę o miłości posługującej. Jej pielgrzymowanie w wierze było drogą przez codzienność.

Przed zakończeniem ceremonii w kościele Mariackim pożegnał śp. Jolantę Szczypińską jej przyjaciel prezes Jarosław Kaczyński. - Jola nie zgodziła się, by jej życie zostało zdeterminowane poprzez miejsce urodzenia, przez różnego rodzaju społeczne ograniczenia - powiedział. - Wybrała dla tej niezgody najlepszą drogę. to była droga walki o dobro. O dobro ojczyzny, ludzi, o sprawiedliwość, o to, by Polska była lepsza.

Prezes wskazał na "twardą" postawę prospołeczną śp. Jolanty Szczypińskiej, która do ostatnich dni, gdy tylko była w stanie działać lub choćby rozmawiać, "nie schodziła z posterunku". - Ale jednocześnie była osobą wesołą, pełną życia, której nadzieję dawała wiara w Boga - wspominał, dodając, że właściwy sobie uśmiech zachowała na twarzy także po śmierci.

Zmarłą posłankę wspomniała również minister Elżbieta Witek, obecna przy niej w ostatnich miesiącach choroby. Zaświadczyła o jej drodze do Boga, w której wzmacniał ją zawsze obecny w jej dłoni różaniec. A także o sile czerpanej z obecności przyjaciół, także spośród ludzi ze świata polityki. I o ostatnich dniach choroby. - Chociaż ta choroba cię, Jolu, pokonała, to jednocześnie dałaś się pokonać w sposób piękny - powiedziała E. Witek zwracając się do przyjaciółki, która swoim umieraniem dała jej "wielką lekcję". - Umierałaś po cichu, spokojnie, o nic się nie upominałaś, o nic nie prosiłaś, umierałaś pogodzona z ludźmi i Bogiem. Przyjęłaś wszystkie sakramenty.

Odczytano również list pożegnalny przysłany przez metropolitę gdańskiego abp. Sławoja Leszka Głódzia.

Po Eucharystii kondukt żałobny odprowadził doczesne szczątki Jolanty Szczypińskiej na cmentarz komunalny.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..