Ks. Jankowski, czyli życie jako symbol

Odszedł do Pana ks. prałat Henryk Jankowski. Jednym jest bardzo smutno. Inni odetchnęli z ulgą. Jedni i drudzy muszą przyznać, że ten ksiądz ma swoje miejsce w historii Polski. Wszedł do niej, gdy 17 sierpnia 1980 r. odprawił Mszę św. dla strajkujących robotników w Stoczni Gdańskiej. Wszedł i pozostał. Na dobre i na złe.

Należę do pokolenia, które kojarzy ks. Jankowskiego przede wszystkim z czasami PRL-u, jako postać symboliczną, na stałe obecną nie tylko na zdjęciach, obok ks. Jerzego Popiełuszki. Jeden z historyków IPN-u przypomniał, że ksiądz Henryk Jankowski był kapłanem represjonowanym. „Podobnie jak ksiądz Jerzy Popiełuszko, także i prałat Jankowski często był tematem dla dygnitarzy partyjnych w rozmowach z przedstawicielami Episkopatu” - powiedział. Podkreślił, że według działaczy PZPR, ks. Jankowski i ksiądz Popiełuszko stanowili zagrożenie dla ówczesnej władzy.

Ale w dorosłe życie weszło już pokolenie, które kojarzy gdańskiego księdza prałata nie z bohaterstwem, ale z kontrowersyjnymi wypowiedziami, w których doszukiwano się akcentów antysemickich, z jednoznacznym politycznym przesłaniem, z wywołującymi ogólnonarodowe awantury dekoracjami grobu Pańskiego, z butelkami wina, wystawnymi przyjęciami i dziwacznymi strojami, skłaniającymi do wniosku o przesadnym przywiązaniu byłego kapelana „Solidarności” do luksusów. Tym ludziom trudno było uwierzyć, że w taki sposób zachowuje się człowiek, któremu, według niektórych, Polska zawdzięcza wolność.

Nie kryję, że za każdym razem, gdy po roku 1989 w mediach pojawiały się informacje stawiające ks. Jankowskiego w niekorzystnym świetle, ściskało mi się serce. Nie, nie z powodu „upadku legendy”. Z zupełnie innego powodu. Ponieważ za każdym razem przychodziły mi na myśl pytania: „A co dziś robiłby ks. Jerzy Popiełuszko? Gdzie znalazłby swoje miejsce w nowej rzeczywistości? Jak on zachowałby się w takiej czy innej konkretnej sytuacji? Co by powiedział w takiej czy innej sprawie?”. Na początku czerwca bieżącego roku Kościół ogłosił ks. Jerzego błogosławionym. Ks. prałat Jankowski był na tej uroczystości. Czy przyszło mu na myśl, że gdyby historia potoczyła się inaczej, być może to jego wynoszono by w tym roku na ołtarze? Ks. Popiełuszko poniósł śmierć męczeńską. Ks. Jankowski stanął po roku 1989 przed bardzo trudną próbą. Musiał się zmierzyć z życiem w nowej rzeczywistości. Jego walka zakończyła się sukcesem. Komunizm został obalony.

Nie ujmując niczego błogosławionemu ks. Jerzemu, patrząc czysto po ludzku, można powiedzieć, że ks. Jankowski miał trudniej. Jak ktoś powiedział, łatwiej oddać życie dla sprawy, niż dla niej żyć. Łatwiej walczyć o wolność, niż ją mądrze zagospodarować. Łatwiej głosić wielkie i prawdziwe hasła, niż je realizować na co dzień.

Marian Krzaklewski po śmierci ks. Jankowskiego stwierdził, że „nie można mówić, że była to postać tragiczna”. Tragiczna pewnie nie, ale z pewnością symboliczna. Ks. Jankowski stał się konkretyzacją poważnego problemu, wobec którego po roku 1989 stanął Kościół katolicki w Polsce. Życie gdańskiego kapelana „Solidarności” to kwintesencja kwestii, z którymi w naszej Ojczyźnie przez ostatnie dwadzieścia lat zmagać się musiało nie tylko wielu duchownych różnych szczebli, ale również spora rzesza świeckich katolików.

„W wydarzeniach 89 r. nie było momentu symbolicznego przełomu, który wielu ludziom uświadomiłby wyraźnie, że żyjemy w nowej rzeczywistości. Także Kościół nie przeżył katharsis. Wszedł w ustrój demokratyczny z dawną mentalnością” - ocenił niedawno surowo Cezary Gawryś. Znany publicysta przypomniał, że w czasach PRL, a także wcześniej, podczas zaborów i okupacji, Kościół w ramach swojej misji podtrzymywał tożsamość narodową, pełnił funkcje zastępcze z braku suwerennego państwa. „W tej chwili nie musi i nawet nie powinien” - stwierdził Gawryś. Jego zdaniem Kościół hierarchiczny w Polsce ma poczucie swojego autorytetu w narodzie, wyniesione jeszcze z poprzedniego okresu, i dlatego przez te dwadzieścia lat nie odnalazł się w pełni w społeczeństwie demokratycznym, pluralistycznym, gdzie społeczna rola Kościoła wymaga od niego nie tyle odwoływania się do autorytetu, co raczej perswazji, świadectwa i pokory. „Kościół katolicki bardzo przyczynił się do rozmontowania komunizmu w Polsce, ale teraz utrudnia budowę społeczeństwa obywatelskiego” - zdiagnozował kilka dni temu prof. Radosław Markowski, szef Polskiego Generalnego Studium Wyborczego przy PAN. To dwa z wielu podobnych głosów, które w ostatnim czasie pojawiły się na temat roli i miejsca Kościoła katolickiego w Polsce.

Wszelkie uogólnienia są niebezpieczne. To, o czym mówią Cezary Gawryś i Radosław Markowski, dotyczy części Kościoła katolickiego. Jest w nim również bardzo wielu duchownych i świeckich, którzy mozolnie wypełniają właściwą, a nie zastępczą misję Kościoła. Głoszą Jezusa Chrystusa i jego Ewangelię, a nie usiłują przejmować funkcji należnych poszczególnym strukturom państwa i społeczeństwa.

Wiele wskazuje na to, że nie tylko życie księdza prałata Henryka Jankowskiego ma wymiar symboliczny. Jego śmierć też może mieć taki wymiar. Może się stać symbolem zmiany dokonującej się w Kościele. Nie zmiany pokoleniowej, ale mentalnościowej, a przede wszystkim zmiany wizji obecności Kościoła katolickiego w polskiej rzeczywistości XXI wieku.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
12°C Piątek
noc
9°C Piątek
rano
16°C Piątek
dzień
17°C Piątek
wieczór
wiecej »