publikacja 27.08.2010 08:20
Droga z Bulawayo do granicy z RPA zajęła nam niecałe trzy dni. Dla Kazika znów były to ciężkie chwile, głównie z powodu powracających ataków malarii i trudności ze znalezieniem źródeł wody.
Nowak spędził w Messinie kilka dni. Miał szczęście. Nocował u dobrych ludzi, którzy zaoferowali mu wygodne łóżko, lekarstwa, jedzenie, zapewnili opiekę. Jego stan zdrowia nie pozwalał na dalszą jazdę a z listów wynika, że naprawdę był bardzo chory. 29 stycznia 1934 pisał:
Pomyśl! Żydzi, u których od 25 stycznia jestem, a więc dziś już pięć dni – nie tylko, że się nie krzywią – ale wprost zapraszają abym jeszcze pozostał. Trudno wprost opisać, jak czule obchodzili mię w chorobie – latali do apteki, znosili lekarstwa, dobrzy ludzie! Bóg niech im zdrowiem zapłaci (…) Już naprawdę myślałem, że koniec się zbliża. Okropnie dokuczała gorączka, krzyczałem, jęczałem, to znowu w różnych językach rozmawiałem z ludźmi, których nigdy nie widziałem. Co mi było – ani nie wiem – ogólne omdlenie – ból głowy – dziś wargi całe pokryte wrzodami gorączkowymi, a ciało całe w strzępach, skóra schodzi ze mnie, czego jeszcze nigdy nie przeżyłem w podróży.
Musina, Baobab paulserfontein / CC 2.0