Nowy Blachnicki dla pokolenia klikaczy

Jacek Wojtysiak Jacek Wojtysiak

GOSC.PL

publikacja 23.02.2021 09:12

100. rocznica urodzin sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego to nie tylko czas wspomnień. To także – jak powiedział o. Wojciech Surówka OP – czas „czekania na nowego Blachnickiego”. Przed jakimi wyzwaniami stają dziś współcześni wychowawcy młodzieży, którzy w nowych realiach chcą naśladować założyciela oazy?

Nowy Blachnicki dla pokolenia klikaczy

Unsplash

Pierwszym wyzwaniem, wobec którego stoi wychowawca młodzieży, jest bunt. Okres dojrzewania to czas, w którym młody człowiek „chce być sobą”. Przy czym owo stawanie się sobą ma na początku wymiar negatywny i polega na gwałtownym odróżnianiu się od tego, co mówi mu się w domu, szkole i kościele. Ks. Blachnicki potrafił skierować młodzieńczy bunt w dobrą stronę – w stronę autentycznego chrześcijaństwa i żywej wiary. A przeciw konformizmowi rodziców, zastygłej rutynie przestarzałych struktur parafialnych oraz – szczególnie mocno – przeciw totalitarnej władzy. Nieprzypadkowo ulubioną pieśnią oazowiczów była pieśń o rewolucji. Śpiewaliśmy: „W krąg przez cały świat kroczy potężna rewolucja…” Choć chodziło tu o rewolucję Ducha i Bożej chwały, czuliśmy, że chodzi tu też o rewolucję antykomunistyczną. Czuliśmy, że my także jesteśmy spiskowcami.

Bunt najczęściej skierowuje się przeciw temu, co zastane. Myśmy buntowali się przeciw władzy, która walczyła z Kościołem. Dziś władza (mniejsza o to, na ile realnie i roztropnie) chroni Kościół. Myśmy buntowali się przeciw szkole, w której na apelach śpiewano „Międzynarodówkę”. Dziś w szkole, zamiast „Międzynarodówki”, prędzej usłyszymy pieśni patriotyczne i religijne. Przykładów można by mnożyć więcej. Co innego było zastane w naszym pokoleniu, a co innego jest zastane dziś. Dlatego nasze bunty różnią się w treści. Na nagrodę zasługują więc ci, którzy potrafią przekierować współczesny bunt młodych tak, by stał się buntem przeciw rzeczywistemu złu. I którzy potrafią – jak ks. Blachnicki – nadać dobru posmak tajemnicy i przygody, zapalając do niego młodzież.

Drugie wyzwanie współczesnego wychowawcy młodzieży jest ściśle związane z czasami, w których żyjemy. Ks. Blachnicki uczył tradycyjnych cnót harcerskich: samodyscypliny, pracowitości, wytrwałości, wstrzemięźliwości, wolności od uzależnień. Były one naturalnie wpisane w życie, które jest trudne; a kto nie miał tych cnót, szybko orientował się, że przegrywa lub upada. Od śmierci ks. Blachnickiego minęło jednak kilkadziesiąt lat. W tym czasie nastąpiła rewolucja informatyczna i nastąpił ogromny wzrost poziomu życia materialnego. Życie stało się łatwe i wygodne, a liczba pokus i uzależnień zwiększyła się gwałtownie. Życie łatwe nie skłania jednak do wysiłku i zdobywania sprawności. Trzeba kogoś, kto owo pragnienie wysiłku dopiero obudzi.

Pamiętam, że istotnym elementem rekolekcji oazowych były całodzienne wyprawy otwartych oczu. Uczyły one, że Boga można odkrywać także w przyrodzie. Nie można tego jednak dokonać bez wysiłku – nie tylko duchowego, lecz także fizycznego. Współczesnemu „pokoleniu klikaczy” trudno to zrozumieć, gdyż za jednym stuknięciem w klawiaturę młodzi mają na ekranie piękne góry, a za jednym sms-em mają w domu pizzę. Do tego doszła pandemia, która sprawiła, że już nawet nie trzeba (ani nie wolno) chodzić do szkoły. W takiej sytuacji cały dzień staje się klikaniem, a co najmniej połowa tego klikania jest formalnie usprawiedliwiona. W ten sposób młodzież została „ukarana” tym, co lubi najbardziej. Najgorsze jest jednak jest to, że swego położenia nie odbiera jako zła. Konia z rzędem temu, kto ją z tego zła wyrwie.

Jest jeszcze jedno zagrożenie będące pochodną przeniesienia znacznej części życia do świata wirtualnego. W świecie tym dominują programy i gry, w których młody człowiek obcuje ze wspaniałymi gwiazdami i fantastycznymi postaciami. Przypominają one panteon bogów i herosów greckiej mitologii. Nie traktuje się ich poważnie, ale wciągają one emocjonalnie, zaspakajając potrzeby wyobraźni i niesamowitości. W ten sposób ulega osłabieniu potrzeba religijna – potrzeba spotkania z Kimś, kto jest pełnią rzeczywistości i dobra. Rzeczywisty Bóg zostaje tak przysłonięty przez wirtualnych bogów. Trudno dotrzeć do Niego komuś, kto żyje w świecie wyrafinowanych miraży i kogo zadowala to, co niezwykłe, ale nie Najwyższe.

Wychowankowie ks. Blachnickiego żyli bez komputerów. Mieli realistyczne wyczucie piękna i ograniczeń rzeczy tego świata, a historia uczyła ich, że nie ma sensu pokładać nadziei w żadnych idolach. W tych warunkach kwitło doświadczenie religijne. Potrzebujemy dziś nowego ks. Blachnickiego właśnie po to, by ponownie rozbudzić to doświadczenie. By odciągając młodych ludzi od idolatrii (nawet gdy jest to subtelna idolatria z przymrużeniem oka), wzbudzić w nich głód prawdziwego Boga.

Jak widać, jest wiele powodów, by „czekać na nowego Blachnickiego.” A ściślej, nie czekać – tylko wypatrywać, jednocześnie włączając się czynnie (każdy na swój sposób) w dzieło chrześcijańskiego wychowania młodzieży. A może jednym z takich sposobów czynnego wypatrywania mogłaby być specjalna coroczna nagroda dla duszpasterzy i wychowawców – nagroda, której mógłby patronować Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki? Oczywiście, nagroda nie dla splendoru, tylko po to, by pokazywać ludzi, którzy konsekwentnie i pomysłowo angażują się w proces chrześcijańskiego wychowania. I by w ten sposób inspirować innych do podejmowania współczesnych wyzwań. Może mój pomysł jest szalony, ale jak pisał ostatnio Aleksander Bańka, nadszedł czas, by „zamiast gasić pożary, zacząć je rozpalać”.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..