Bliskość i współczucie dla człowieka, roztropność w rozeznawaniu prawdziwego dobra to papieskie wskazania nie tylko dla Amazonii.
W sprawie ks. Henryka Jankowskiego "prowadzenie postępowania procesowego jest niemożliwe" - czytamy w liście, który Barbara Borowiecka otrzymała 2 października z gdańskiej kurii.
Doświadczenie pokazuje, że ci, co trzymają oczy otwarte, widzą i bliskich i dalekich, a ci, którzy je zamykają, przestają dostrzegać kogokolwiek.
Póki słowem "chrześcijańskie" wielu wyciera sobie usta, póki nie nadamy mu życiem konkretnego znaczenia, nie będziemy solą, światłem, zaczynem.
Każdy z nas ma obowiązek kierować się swoim sumieniem. Ale powinien pamiętać, że utożsamienie jakiejkolwiek partii i Kościoła jest nadużyciem. Zarówno ze strony partii, jak i ludzi Kościoła.
I jedni i drudzy mogli opuścić ręce i powiedzieć, że "się nie da". Jedni i drudzy widząc, że jest potrzeba, podjęli próbę. Czy ich dzieło zmieniło Mozambik i Madagaskar? Niestety, nie. Ale faktycznie zmieniło życie wielu ludzi. To nie jest "nic".
Nie warto czekać, aż papież przyjedzie do Polski i powie to samo na Jasnej Górze. Wtedy też przecież będziemy w stanie powiedzieć, że to nie do nas, tylko do “nich”.
Nawet jeśli Kościół nie chce angażować się w walkę polityczną, to bywa do niej wykorzystywany, w nią wciągany bądź rozgrywany.
To, co dziś wydaje mi się najtrudniejszym zadaniem stojącym przed Kościołem, to odważne nazywanie każdego dobra dobrem i każdego zła złem. Po każdej stronie społecznego pola bitwy.
Wiele na ten temat się mówi i pisze. Ale ciągle jakby odbijało się to od ściany. Jak sprawić, by nasze słowa dotarły, by coś zaczęło się zmieniać?