Bo cóż to za życie, odgrodzone murem od innych ludzi, zamknięte na miłość, na nowość, na Ducha Świętego? Po co mi życie żywego trupa?
Tu nie ma innego wyjścia, innej drogi niż Ewangelia. Ale uwaga: Ewangelia, nie jej wygodna atrapa. Ewangelia, nie wartości i to wszystko, co pod nią podciągamy, by nie musieć zaryzykować.
Ta zmiana prawna to dobry krok. Popieram. Ale za nim muszą pójść kolejne decyzje. Nasze decyzje.
Połowy ludzkości konsekwencje dotyczyć nie muszą. Niestety, część z tej połowy skwapliwie z tego prawa do nieponoszenia konsekwencji korzysta.
Pojednanie i pokój będą możliwe tylko wtedy, gdy włączone we wspólną pamięć zostaną doświadczenia wszystkich. Doświadczenia krzywd doświadczonych i wyrządzonych.
Może ostatecznie chodzi właśnie o to: by zaufać mocy zaczynu. I nie dać sobie wmówić, że dobro jest niemożliwe. To kłamstwo. Wystarczy spróbować.
Kończy się powoli pierwszy dzień papieskiej wizyty w Kolumbii. Dziś jeszcze Msza św. A co działo się cały dzień?
Nie znajdziemy drogi, jeśli nie będzie w nas przekonania, że jesteśmy na dobrej drodze, ale na dobrej są też ci, którzy idą inaczej.
Jeśli już dla kogoś nie ma znaczenia sprawiedliwość, niech pomyśli o sobie. Jego też może dopaść "sprawiedliwość ludowa".
Każde dobro "puszczone w obieg" owocuje w sposób, o którym nie mamy pojęcia. Każde zło, niestety, również.