Jesteśmy skazani na życie w bańkach? Także na naszym, kościelnym podwórku?
Poświęcamy dużo czasu i energii by poszerzyć strefę komfortu, zbudować bariery ochronne. Później odkrywamy ze zdziwieniem, że to nie działa.
Można zwyciężyć i przegrać. Na polu chwały ponieść klęskę.
Paradoks: życie, by mogło się rozwijać, potrzebuje tego, co martwe.
Świętość dla geniuszy? A może "nic nadzwyczajnego"?
Tego wirtualnego. W którym coraz bardziej jesteśmy zagubieni.
Trzaskanie drzwiami. Nowa moda? Metoda na rozwiązanie ważnych i palących problemów? A może zwykła niedojrzałość?
Skoro zaangażowanie w zespoły synodalne rozciąga się między jeden a dwadzieścia procent, musi pojawić się pytanie dlaczego tylko tyle.
Być może przyszedł czas nowych rzeczywistości, pielęgnujących stare tradycje, ale w sposób zrozumiały i akceptowany przez młodych.
Sezon pierwszokomunijny za nami. Kolejny przed nami. Zanim wróci na pierwsze strony gazet i serwisów internetowych, w ciszy kościołów i parafialnych pomieszczeń już się rozpoczął.