Środowiska feministyczne w Polsce są bardzo agresywne, ich narracja dominuje i nie spotyka się z ripostą środowisk, którym bliska jest tradycja i wartości rodzinne – uważa wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski.
Państwo znów wie, co jest najlepsze dla obywatela. Ale czy polskie prawo niedostatecznie chroni kobiety przed przemocą? Jaka jest wartość dodana Konwencji w porównaniu z ustawodawstwem krajowym?
– Konwencja istotnie niewiele dodaje, jeśli chodzi o instytucje prawne. Jedyną realną różnicą jest zagadnienie sposobu wszczynania z urzędu ścigania w sprawie zgwałcenia. Proszę zwrócić jednak uwagę, że prawdziwą „wartością dodaną” jest założenie, że instytucje prawne w danym kraju są niewystarczające, więc trzeba dokonać jakościowej zmiany w edukacji społecznej i polityce państwa, zredukować wzorce kulturowe, które są nośnikiem stereotypów i źródłem przemocy. Tylko wtedy instytucje te mogą okazać się prawdziwie skuteczne.
W Konwencji zapisany jest też postulat powoływania w każdym kraju grupy ekspertów, monitorujących problem przemocy, który ma opracowywać sprawozdania z funkcjonowania Konwencji, zbierać informacje, wypełniać kwestionariusze, itd. Trzeba będzie wydać na ten cel wielkie pieniądze, czy nie lepiej przeznaczyć je na schroniska dla ofiar przemocy, telefony zaufania, centra pomocy kryzysowej?
– Kierowanie pomocy do konkretnych ofiar jest rozstrzygnięciem merytorycznym. Konwencja zaś mówi: nie, pieniądze trzeba przeznaczyć na to, żeby powołać instytucję, specjalnie przeznaczoną do tego, żeby monitorować działalność społeczną i skutecznie pokazywać, gdzie są zakorzenione stereotypy, gdzie jest potrzebna ingerencja w zmianę polityki państwa, aby funkcjonujące w społeczeństwie schematy nie były źródłem przemocy.
Zderzają się tu dwie różne filozofie?
– Tu tkwi zasadniczy problem z Konwencją. Powtórzmy, w perspektywie prawnej wnosi niewiele, wprowadza natomiast zupełnie inny, jakościowo odmienny obowiązek państwa, które ma promować określone zachowania i uwrażliwiać państwo na kulturowe źródła przemocy.
Konwencja zakłada nierówność traktowania płci. Mężczyźni są potencjalnymi agresorami. Statystyki potwierdzają, że wzrasta agresja u kobiet, zwłaszcza młodych kobiet.
– Konwencja stwierdza, że ofiarami przemocy są kobiety i mężczyźni, ale przywołuje statystyki, które mówią, że ponad 90 proc. ofiar przemocy to kobiety. Dlatego powstał ten dokument, który ma pomóc w rozwiązaniu tego konkretnego problemu. Twórcy Konwencji powołują się na tę dysproporcję, by wskazać jaskrawy problem społeczny i w określony sposób ukierunkować działanie państwa. Ważne jest jednak, jaka narracja jest używana przez środowiska, które tej Konwencji bronią. Gdy zwróciłem uwagę, że nasza Konstytucja wprowadza pewien obowiązek promocji macierzyństwa i powiązania go z godnością w ujęciu personalistycznym, bo tak jest w art. 30, pojawił się zarzut prof. Monki Płatek, że kobiety w Polsce są kulturowo wycinane, a prezentowane przeze mnie poglądy oznaczają traktowanie kobiet jak bezpłatną kucharkę, praczkę, kobiety do gotowania i gwałcenia. I taki pogląd wchodzi do głównej narracji.
Pani minister Kozłowska-Rajewicz, która kwestionowała nasze wątpliwości, dotyczące Konwencji, przyniosła podręcznik do wychowania seksualnego. Wskazała, że przekazuje się w nim stereotypy, dotyczące płci – kobiety są emocjonalne, delikatne, wrażliwe, mężczyźni silni, zdecydowani, mało empatyczni. Zaś Konwencja w społecznej definicji płci mówi, że płeć funkcjonuje w czterech wymiarach – więcej mówi o atrybutach, nie o cechach emocjonalnych – o zachowaniach, roli kultury – i to są już zupełnie inne wzorce. Nie ma atrybutów emocjonalnych płci, które zastępuje się konstruktami społecznymi.
Przeszukałem strony internetowe organizacji feministycznych dla lepszego zrozumienia tej tendencji. Feminoteka organizuje, przepraszam za cytat, „Dzień cipki” albo akcję promocji mody w stylu fetyszyzmu. Nawet jeśli te środowiska twierdzą, że walczą ze stereotypem, budują swoją działalność na stereotypie.
Konwencję, która powstała w ubiegłym roku, ratyfikowała jedynie Turcja. Czy Polska pójdzie w jej ślady? Pan premier Tusk zadeklarował chęć jej ratyfikacji.
– Turcja ratyfikowała dokument, gdyż problem z sytuacją kobiet w tym kraju jest poważny. Najpierw należy ten dokument przedyskutować. Nasz problem polega na tym, że środowiska feministyczne są bardzo agresywne, ich narracja dominuje i nie spotyka się z ripostą środowisk, którym bliska jest tradycja i wartości rodzinne.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.