15 osób zabił, a 40 zranił w niedzielę zamachowiec samobójca, który wjechał samochodem z materiałami wybuchowymi w kościół na obrzeżach Bauchi w Nigerii. Zamachowiec, którego próbowano zatrzymać, sforsował punkt kontrolny.
Do zamachu doszło, gdy ludzie wychodzili ze świątyni ewangelickiego Kościoła Żywej Wiary po porannej mszy. Zamachowiec, który także zginął, wybrał jako cel kościół w pobliżu lotniska w Bauchi - stolicy stanu o tej samej nazwie w środkowowschodniej Nigerii.
"Właśnie wyszedłem po porannej mszy, gdy usłyszałem głośny wybuch. Szybko wróciłem i zobaczyłem bardzo wiele osób leżących w kałużach krwi" - powiedział cytowany przez agencję Reutera mechanik Aliku Jon. Według niego co najmniej sześć osób zginęło na miejscu.
Na razie nikt do zamachu się nie przyznał, chociaż - jak pisze agencja Associated Press - doszło do niego w czasie, gdy Nigeria przeżywa falę aktów przemocy dokonywanych przez islamistyczne ugrupowanie Boko Haram.
Sekta ta atakuje kościoły, instytucje ONZ, policję, wojsko, a ostatnio także redakcje gazet. Boko Haram, której nazwę tłumaczy się jako "zachodnia edukacja to świętokradztwo", prowadzi kampanię na rzecz wprowadzenia szariatu we wszystkich 36 stanach Nigerii.
Należał do szkoły koranicznej uważanej za wylęgarnię islamistów.
Pod śniegiem nadal znajduje się 41 osób. Spośród uwolnionych 4 osoby są w stanie krytycznym.
W akcji przed parlamentem wzięło udział, według policji, ok. 300 tys. osób.
Jego stan lekarze określają już nie jako krytyczny, a złożony.
Przedstawił się jako twardy negocjator, a jednocześnie zaskarbił sympatię Trumpa.
Ponad 500 dzieci jest wśród 2700 przypadków cholery, zgłoszonych pomiędzy 1 stycznia a 24 lutego.