Unijni komisarze to dobrze ustawieni urzędnicy. Ale niekoniecznie tak wszechwładni, jak zazwyczaj sądzimy.
Przykładem jest niedawne ustąpienie ze stanowiska, w atmosferze „tabakowego skandalu”, Maltańczyka Johna Dallego, autora antynikotynowej dyrektywy. Czy to przemysł tytoniowy dał popalić komisarzowi?
Sprawa coraz bardziej przypomina mocno zagmatwany polityczny thriller. Były nałogowy palacz, teraz zawzięty wróg tytoniu, jako unijny komisarz ds. zdrowia i ochrony konsumentów pracujący nad dyrektywą, która ma mocno uderzyć w producentów używek – jest podejrzany o przyjęcie propozycji przekupstwa ze strony... producentów zakazanej w UE tabaki do żucia (nazywanej snusu). Podstawą oskarżenia Dallego jest raport Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Wynika z niego, że maltański biznesmen, powołując się na znajomość z Dallim, miał obiecać szwedzkiej firmie produkującej snusu załatwienie zniesienia zakazu handlu tym towarem w Unii. Ponadto biznesmen miał zaoferować złagodzenie zapisów projektu dyrektywy, która nakładała m.in. obowiązek sprzedawania papierosów w jednolitych, ciemnoszarych opakowaniach. Cena korupcyjnej usługi – 60 mln euro. Dalli został wezwany na dywanik przewodniczącego Komisji Europejskiej, który miał ponoć machnąć raportem OLAF i powiedzieć krótko: albo sam podajesz się do dymisji, albo zostajesz zdymisjonowany. Ze skutkiem natychmiastowym. Maltańczyk wybrał pierwszą opcję, ale nie przyznał się do winy. Uważa, że padł ofiarą spisku koncernów tytoniowych. I być może urzędników niższego szczebla, którzy faktycznie kręcą Komisją Europejską.
Palący problem
Pierwszym zwycięzcą sprawy Dallego jest z pewnością przemysł tytoniowy w Unii Europejskiej. Odsunięcie komisarza, który przygotował restrykcyjny dla producentów tej branży projekt dyrektywy, oznacza też odsunięcie w czasie – jeśli nie w ogóle – wprowadzenia jej w życie. Gdyby dyrektywa stała się prawem całej Unii, do historii przeszłyby kolorowe opakowania wyrobów tytoniowych. Zastąpić je miały jednolite, mało atrakcyjne, ciemnoszare opakowania, na których dodatkowo umieszczano by drastyczne zdjęcia np. płuc palacza. Jest zrozumiałe, że lobby tytoniowe robiło wszystko, żeby uniemożliwić przeforsowanie takich zapisów. Czy jednak lobbyści gotowi byliby posunąć się do tak przewrotnej prowokacji?
Zastanawiająca jest zbieżność dat: szef KE, José Manuel Barroso, otrzymał raport OLAF 15 października, dzień później Komisja oficjalnie ogłosiła, że Dalli podał się do dymisji, podczas gdy tydzień później miały rozpocząć się prace finalizujące akceptację projektu dyrektywy antynikotynowej na poziomie Komisji Europejskiej. Przypadek? Być może, ale jednocześnie organizacje lobbujące za dyrektywą (m.in. SmokeFree Partnership, do której siedziby włamano się dwa dni po dymisji Dallego) informowały od dawna, że prace nad dyrektywą są nieustannie odsuwane od wielu miesięcy. A ze względu na skomplikowaną procedurę legislacyjną (projekt musiał być jeszcze zaakceptowany przez Radę UE i Parlament Europejski), każdy tydzień był ważny, żeby zdążyć przed upływem kadencji obecnej Komisji Europejskiej w 2014 roku.
Blokada
Jeśli zbieżność dat nie jest przypadkowa i za rzekomą korupcją z udziałem Dallego stoją producenci wyrobów tytoniowych, to jest oczywiste, że ich działania nie byłyby możliwe bez pomocy kogoś z samej Komisji Europejskiej. A fakty są takie, że prace nad dyrektywą były wielokrotnie blokowane, m.in. przez prawników Komisji i jej sekretariat generalny. Zadziwiające jest również tempo, w jakim wspomniany OLAF przygotował raport z rzekomymi dowodami na przekupstwo Dallego. Z reguły przygotowanie takiego dokumentu zajmuje Urzędowi ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych parę lat. Tym razem wszystko zajęło niespełna pół roku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Msza św. w 106. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.