Dziewczęta i młode kobiety w południowoafrykańskim Suazi nie chcą nosić symbolicznych szarf czystości, wbrew wyraźnemu rozkazowi miejscowego króla - Mswatiego III. Według źródeł kościelnych, ten tradycyjny obrzęd czystości, zwany "umchwasho", bywa jeszcze zachowywany w ośrodkach wiejskich, gdzie istnieje większe przywiązanie do dawnych zwyczajów, ale w miastach jest on powszechnie ignorowany.
Dziewczęta i młode kobiety w południowoafrykańskim Suazi nie chcą nosić symbolicznych szarf czystości, wbrew wyraźnemu rozkazowi miejscowego króla - Mswatiego III. Według źródeł kościelnych, ten tradycyjny obrzęd czystości, zwany "umchwasho", bywa jeszcze zachowywany w ośrodkach wiejskich, gdzie istnieje większe przywiązanie do dawnych zwyczajów, ale w miastach jest on powszechnie ignorowany.
Rządzący krajem od 1986 r. król Mswati III nakazał 9 września br. przywrócenie "umchwasho" w całym kraju na okres 5 lat, traktując to jako formę walki z AIDS, szerzącym się w strasznym tempie w całej Afryce, w tym także w Suazi. Określając nastolatki jako "kwiaty, które należy chronić", monarcha stwierdził w swym rozkazie, że "umchwasho" jest niezbędnym elementem walki z tą chorobą.
Siostra Philipina Mumba ze zgromadzenia serwitek powiedziała amerykańskiej agencji katolickiej CNS, że miejscowe dziewczęta uważają, że rozkaz królewski jest zamachem na ich prawa. Siostra pracuje w miejscowym komitecie walki z AIDS, związanym z Południowoafrykańską Konferencją Biskupów Katolickich, obejmującą hierarchów z RPA, Suazi i Botswany.
Noszenie wspomnianych szarf jest starą miejscową tradycją. Każda panna poniżej 18. roku życia winna, w myśl edyktu królewskiego, nosić kolorowy tkany szal, wskazujący na to, że nie tknął jej jeszcze żaden mężczyzna. Panny powyżej 18 lat mają nosić szarfy czerwono-czarne, które również ograniczają ich kontakty seksualne, ale nie stosunki płciowe.
Według źródeł ONZ w Suazi - ostatniej monarchii absolutnej w Afryce - blisko 25 proc. młodzieży i dorosłych (kraj zamieszkuje niespełna milion osób) jest nosicielami wirusa HIV, a w 1999 r. zanotowano tam ponad 7,1 tys. przypadków zgonu spowodowanych AIDS.
S. Mumba powiedziała, że na wsi, gdzie mieszka mniej więcej 3/4 ludności kraju i gdzie silna jest jeszcze władza miejscowych kacyków oraz autorytet rodziców, zwłaszcza ojca, miejscowe dziewczęta zdają się podporządkowywać rozkazowi monarchy. Zdaniem zakonnicy, jeśli dziewczyna pokaże się na ulicy bez szarfy, jej ojciec musi zapłacić grzywnę naczelnikowi wsi. Jeśli chłopak złamie prawo "umchwasho", poszkodowana dziewczyna, jej rodzice i sąsiedzi idą do jego domu i zostawiają tam jej szarfę. Rodzice chłopca muszą wówczas zapłacić karę naczelnikowi wartości jednej krowy, czyli około 130 dolarów.
Zdaniem ks. Mosesa Lupupy z Manzini, również pracującego we wspomnianym komitecie zwalczania AIDS, jedną z przyczyn masowego niepodporządkowania się młodych dziewcząt rozkazowi królewskiemu jest fakt, że nie skonsultowano go z miejscowym społeczeństwem i nie przygotowano do tego opinii publicznej. "Król po prostu zapowiedział to przez radio" - powiedział ks. Lupupa. Podkreślił, że do konsultacji należało zaprosić zarówno rodziny, jak i Kościół, co odpowiednio rozreklamowałoby całe przedsięwzięcie. "Wydaje się, że król za bardzo uwierzył zarówno w siłę swojej władzy, jak i w potęgę lokalnych naczelników" - dodał kapłan.
W dodatku wyznaczona przez monarchę księżniczka, która jako pierwsza miała założyć szarfę czystości, nie sprawdziła się, gdyż studiuje za granicą. Poza tym wielu mieszkańców kraju było oburzonych, że 33-letni król wkrótce po wydaniu rozkazu zapowiedział zaręczyny z 17-latką, która w ten sposób ma zostać jego 9. żoną.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.