Na stronie internetowej archidiecezji gnieźnieńskiej pojawiła się informacja o "areszcie domowym", nałożonym przez parafian na odwołanego przez arcybiskupa Henryka Muszyńskiego proboszcza parafii w Morzewie koło Piły.
Proboszcz w areszcie domowym? Parafianie z Morzewa koło Piły (Wielkopolska) zatrzymali w areszcie domowym proboszcza, który został decyzją arcybiskupa przeniesiony do innej parafii. "Nie pozwolimy księdzu odejść" - zapewnili protestujący. Dekret o przeniesieniu proboszcza do innej parafii wydał w poniedziałek arcybiskup gnieźnieński Henryk Muszyński. Jak mówią nieoficjalnie parafianie, ksiądz podczas kazania wymienił z nazwiska kilku wiernych, do których ma zastrzeżenia. Osoby te miały napisać do arcybiskupa skargę w tej sprawie. Skarga stała się podstawą do odwołania proboszcza. Na bramie prowadzącej do kościoła wisi transparent: "W sporach z władzą lud ma zawsze racje". Przed plebanią cały czas koczują parafianie, którzy nie chcą pozwolić proboszczowi na opuszczenie placówki. Ksiądz pod eskortą protestujących chodzi do kościoła, aby odprawiać nabożeństwa. "Ksiądz proboszcz został zatrzymany przez nas w areszcie domowym. Nie pozwolimy mu na opuszczenie parafii, gdyż został odwołany na podstawie fałszywych zeznań i pomówień" - powiedział Jan Wachowiak członek komitetu protestacyjnego. Protestujący chcą bronić księdza także dlatego, "że w historii parafii nie zdarzyło się, aby biskup odwołał proboszcza i tak będzie tym razem. A my chcemy aby przyjechał do nas ktoś z kurii i sprawę wyjaśnił" - powiedział PAP przewodniczący komitetu protestatcyjnego Tadeusz Kałucki. Przedstawiciele kurii nie chcą mówić o przyczynach przeniesienia księdza. "O powodach przeniesienia poinformowaliśmy radę parafialną i samego zainteresowanego. Dekret jest obowiązujący i niezmienialny" - powiedział w czwartek PAP ks. Krzysztof Redlak, rzecznik Kurii Metropolitalnej w Gnieźnie. W sprawie zmiany dekretu, odwołującego proboszcza, parafianie już trzykrotnie byli w Gnieźnie. Jednak nie zdołali przekonać władz kościelnych do zmiany decyzji. Ksiądz Tadeusz Kobylarz, odwołany proboszcz - nie chciał rozmawiać z PAP. Ostatni raz z dziennikarzami rozmawiał we wtorek, powiedział wtedy dziennikarce publicznego Radia Merkury, "że nie opuszcza parafii, bo biernie poddaje się presji parafian. Księdzu, który nie podporządkuje się dekretowi kościelnemu, grożą sankcje kanoniczne, aż do zawieszenia w czynnościach kapłańskich włącznie. Parafianie liczą, że dekret przestanie obowiązywać w momencie przejęcia parafii przez powołane we wtorek decyzją papieża Jana Pawła II biskupstwo w Bydgoszczy. "Dekret jest obowiązujący i niezmienialny, a do 25 marca i tak arcybiskup gnieźnieński sprawuje pieczę nad tą parafią" - rozwiewa nadzieje protestujących ks. Redlak. Po wstępnej analizie materiałów prasowych prokuratura uznała, że "areszt domowy" stosowany wobec księdza nie będzie ścigany z urzędu.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.