W archiwach IPN swoją przeszłość widzianą oczami SB bada wiele zakonów - męskich i żeńskich - donosi Rzeczpospolita.
Nie szukają winnych. Chcą mieć pełną wiedzę o własnej historii - wyjaśnia gazeta. W kraju toczy się gorąca debata na temat lustracji w Kościele, ale w zaledwie pięciu diecezjach Kościół powołał komisje historyczne. Tymczasem w archiwach IPN od dawna pracują zakonnicy i zakonnice. Prowadzą prace badawcze indywidualnie albo w zespołach. Ile zgromadzeń chce skonfrontować swoją przeszłość z archiwami IPN? Dokładnie nie wiadomo. Na pewno kilkanaście z ponad stu żeńskich zakonów, które należą do Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych. Archiwa IPN przeszukują już m.in. urszulanki i sercanki. - Poznajemy alternatywną historię zgromadzenia - mówi matka Jolanta Olech, przełożona urszulanek szarych. Co wynika z lektury dokumentów? - Na ich podstawie nie mogę zgodzić się z twierdzeniami, że materiały SB są w całości albo w90 procentach nieprawdziwe. Albo że były preparowane przez SB. Fakty są prawdziwe, ale ich interpretacja bardzo subiektywna - mówi matka Jolanta. Według niej wśród urszulanek były osoby, które dały się wciągnąć we współpracę. - Jedne próbowały się wyplątać, dając mało znaczące informacje, donosy innych mogły zrobić wielką szkodę - mówi przełożona urszulanek. Z materiałów SB wynika, że w latach 60. na około 30 tysięcy zakonnic około 50 było tajnymi współpracownikami. 30 z nich gorliwie współpracowało z bezpieką. Badania nad historią represji stosowanych w PRL wobec sióstr zakonnych prowadzi siostra Agata Mirek z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Natomiast ksiądz Dominik Zamiatała, klaretyn, pracownik Uniwersytetu im. KardynałaStefana Wyszyńskiego, od pięciu lat bada materiały IPN dotyczące 40 męskich zgromadzeń zakonnych. Twierdzi, że zakonnicy nie splamili się współpracą w takim stopniu jak księża diecezjalni. Wyniki jego badań będą opublikowane w przyszłym roku. Samodzielne badania historyczne prowadzą m.in. dominikanie, michalici, benedyktyni. Ojciec Włodzimierz z klasztoru Benedyktynów w Tyńcu bada teczki SB dotyczące opactwa i poszczególnych mnichów. SB miała kilku zarejestrowanych współpracowników, ale ważny był jeden - "Włodek". Pozostało po nim osiemnaście tomów akt, każdy po kilkaset stron. Donosy "Włodka" wystarczyły SB, żeby mieć pełnąwiedzę o mnichach w klasztorze i by np. udaremnić przerzut z Polski do USA dwóch Czeszek, który zaaranżował inny benedyktyn, o. Piotr Rostworowski. Cała trójka trafiła do więzienia. Każdy z zakonnych rozmówców zapewnia, że nie chce szukać winnych i ogłaszać nazwisk donosicieli. - My za te osoby się modlimy, resztę zostawmy Panu Bogu - mówi ks. Sylwester Łącki, michalita. Dodaje, że przełożony zakonu rozmawiał z byłymi TW. - Wnioski zostały wyciągnięte. Sprawa jest zamknięta. Główny cel badań jest inny. Mamy prawo poznać pełną historię naszego zgromadzenia i obowiązek przekazania jej młodszym pokoleniom michalitów. Powinni wiedzieć, jaką drogę przeszli ich współbracia w PRL - tłumaczy ks. Łącki.
Seria takich rakiet ma mieć moc uderzeniow zblliżoną do pocisków jądrowych.
Przewodniczący partii Razem Adrian Zandberg o dodatkowej handlowej niedzieli w grudniu.
Załoga chińskiego statku Yi Peng 3 podejrzana jest o celowe przecięcie kabli telekomunikacyjnych.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.