Rząd holenderski chce wprowadzić zakaz noszenia strojów, które zakrywają twarz. W ślady Holandii mogą wkrótce pójść kolejne kraje Europy, którym coraz bardziej przeszkadzają okryte chustami muzułmanki - twierdzi Gazeta Wyborcza.
Strawa poparł premier Tony Blair, który uznał, że zakrywanie twarzy przez muzułmanki dzieli społeczeństwo brytyjskie. A Blaira poparł Prodi i oznajmił, że jemu też nie podoba się zakrywanie przez muzułmanki twarzy. - Poglądy antyimigranckie graniczące wręcz z ksenofobią stają się dziś dominujące w debacie publicznej w wielu krajach Europy. Niepokojące jest to, że zaczyna je wypowiadać nie jak dawniej radykalna prawica, ale nawet politycy lewicowi i uchodzący dotąd za umiarkowanych - mówi "Gazecie" prof. Ulf Riber Hedetoft z Uniwersytetu w Aalborg w Danii. - To efekt radykalizacji nastrojów społecznych, w badaniach socjologicznych wyraźnie widać, że Europa skręca dziś na prawo, wręcz brunatnieje. Jako przykład prof. Hedetoft podaje swój kraj, gdzie hitem sezonu na księgarskich półkach są "Islamiści i naiwniacy" - książka, która religię islamską stawia na równi z nazizmem i komunizmem. Jej autorzy, małżonkowie Karen Jespersen i Ralf Pittlekow, mają poglądy lewicowe i od zawsze głosują na socjaldemokrację. - Bardzo duża zmiana nastąpiła w Danii po konflikcie wokół karykatur Mahometa, które jako pierwszy opublikował duński dziennik - mówi profesor Hedetoft. - Agresywna reakcja wielu środowisk muzułmańskich sprawiła, że nawet najbardziej tolerancyjni Duńczycy zaczęli przewartościowywać swoje poglądy w kwestii islamu i imigracji. Odwrót Europejczyków od pełnej tolerancji dla muzułmańskich imigrantów zaczął się po zamachach 11 września 2001 r. w USA i 11 marca 2004 r. w Madrycie, ale przełomem było to, co stało się w listopadzie 2004 r. w Holandii. Bestialskie zamordowanie na amsterdamskiej ulicy reżysera Theo van Gogha przez islamskiego fanatyka zszokowało Europę, bo mordercą okazał się syn imigrantów z Maroka, który urodził się i wychował w Holandii. Wśród Holendrów i w holenderskich szkołach. Zamach na metro w Londynie w roku następnym tylko potwierdził, że największym zagrożeniem dla Europy staje się radykalizacja młodych europejskich muzułmanów. A dla przeciętnego Europejczyka radykalny islam to widok idącej ulicą postaci szczelnie owiniętej czarną szatą, w fałdach której na wysokości głowy można dostrzec parę oczu. Dlatego choć sprawa dotyczy zazwyczaj garstki kobiet (w Holandii burki nosi zaledwie kilkadziesiąt muzułmanek), w wielu krajach od paru lat urasta do rangi głównego problemu w debacie o integracji muzułmanów. Powszechny zakaz burek i nikabów w Holandii byłby przełomem, bo mało gdzie zdecydowano się dotąd na kroki prawne. Francja, kraj tradycyjnie laicki, zakazała dwa lata temu noszenia w szkołach symboli religijnych, w tym słynnych hidżabów. Reszta to inicjatywy lokalne. Podobnie do Francji postąpiły cztery landy niemieckie, z czego w jednym - Hesji - zakaz obejmuje także urzędy. W Belgii miasteczko Maaseik zabroniło kobietom (których było dokładnie sześć) chodzenia publicznie w burkach, a w holenderskim Utrechcie radni postanowili zmniejszać zasiłki bezrobotnym kobietom, które przyjdą na rozmowę o pracę z zakrytą twarzą. Chusty idą jak woda Według socjologów zakazanie burek problemu integracji muzułmanów nie rozwiąże, a przyniesie wręcz odwrotną reakcję - upowszechnienie ich noszenia i większą niechęć do integrowania się ze społeczeństwem. - Jeśli chcesz kogoś włączyć do swojej grupy, nie zaczynasz od atakowania go - przekonuje Asghar Bukhari, która w Wielkiej Brytanii kieruje organizacją działającą na rzecz większej reprezentacji muzułmanów w życiu politycznym. - To zakaz noszenia burek będzie prowadził do zwiększenia separacji między imigrantami a rdzennymi mieszkańcami. Będzie też oczywiście świetnym argumentem dla fundamentalistów i terrorystów. Nadim Siddiki jest jednym z niewielu muzułmanów w Blackburn, okręgu wyborczym Jacka Strawa, który cieszy się z kontrowersyjnej wypowiedzi swojego posła. Jest największym w okolicy sprzedawcą hidżabów, nikabów oraz burek i interes idzie mu dziś jak woda. - Sprzedawałem dwie, trzy chusty tygodniowo, ostatnio od pięciu do sześciu - opowiadał Siddiki w telewizji BBC. - Kupują głównie młode dziewczyny, które chcą sprawdzić, jak to jest nosić taki strój. Ich matki zwykle nigdy się nie zakrywały, ale teraz się zainteresowały i też zaczynają się przekonywać.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.