- Tora zabrania pobożnym żydom pracować w szabas. Ponieważ elektrownie nie przestrzegają tego zakazu, my nie chcemy używać wytwarzanego przez nie prądu - tłumaczy Arieh Moszkowitz z ortodoksyjnej dzielnicy Jerozolimy Mea Sharim korespondentowi " The Sunday Telegraph".
Szabasowy bojkot niekoszernego prądu trwa w Izraelu od ponad pięćdziesięciu lat. Wtedy wielki rabinat zakazał żydom korzystania z sieci elektrycznej. By nie siedzieć po ciemku, mieszkańcy ortodoksyjnej dzielnicy używali generatorów na ropę. Jeden wystarcza na oświetlenie 500 domów. Urządzenia często się jednak psuły. Moszkowitz, choć jest elektrykiem, nie mógł ich zreperować, bo w szabas nie wolno mu wykonywać żadnej pracy. Trzeba było radzić sobie inaczej. Moszkowitz zatrudnia Palestyńczyka. - W każdy szabas śpi obok generatora - tłumaczy. Niedawno izraelskie Ministerstwo Infrastruktury postanowiło przyjść z pomocą ortodoksyjnym żydom i w elektrowniach zatrudnić gojów. W weekendy prąd ma wytwarzać około 150 Palestyńczyków. Arieh Moszkowitz ma jednak wątpliwości. - Boję się, że pobożni żydzi będą musieli pilnować tych Palestyńczyków. Wtedy znów będziemy musieli przejść na generatory - wzdycha.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.