Brakuje im wszystkiego - stwierdził dzisiaj wieczorem w Katowicach Jan Szczypka. Opowiadał on o trudnych warunkach życia Romów na Ukrainie i o pomocy, jaką niesie im Biblijne Stowarzyszenie Misyjne. - Cóż będę komentował, tam po prostu jest bieda -stwierdził, pokazując slajdy ze swej wyprawy.
Kiedy wyruszył na Ukrainę po raz pierwszy, nie mógł uwierzyć, że w XXI wieku ludzie żyją w wioskach bez bieżącej wody, a nawet bez studni. Wtedy zrozumiał, że musi coś zrobić. – Rozpoczęliśmy akcję, której głównymi celami były: dożywianie dzieci i budowa nowych studni – opowiada. – Obecnie szkolnictwo organizuje tam Biblijne Stowarzyszenie Misyjne, działające w Ustroniu, my natomiast, jako skoczowska parafia ewangelicka, włączyliśmy się w finansowanie posiłków. Chcieliśmy, aby te dzieci miały przynajmniej jeden ciepły posiłek dziennie, podczas nauki w szkole. Jan Szczypka z ewangelickiej parafii Świętej Trójcy w Skoczowie spotkał się w Katowicach z członkami Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego Oddział w Katowicach. Spotkanie miało miejsce w ewangelickiej parafii Zmartwychwstania Pańskiego w Katowicach. Jego tematem był los Romów, żyjących w okolicach Mukaczewa na Ukrainie. Pan Jan wyjaśniał obecnym, że pomoc nie musi być obciążeniem dla Polaków, którym los się trochę poprawił. – Chcę pokazać naszą akcję misyjną, związaną z Ukrainą, a zwłaszcza z okolicami Mukaczewa, gdzie żyje około 40 tys. Romów – powiedział prelegent w rozmowie z KAI. – Oni mieszkają w biednych wioskach, w których nie ma kanalizacji, wodociągów, dróg, szkolnictwa ani nawet dostępu do usług medycznych. Pierwsze spotkanie z Romami Jan Szczypka przeżył w Dzięgielowie, dzięki prezentowanej tam wystawie zdjęć, opowiadającej o życiu ukraińskich Romów. – Wydawało mi się, że to jest niemożliwe po prostu, by ludzie tak mogli dzisiaj żyć. Myślałem, że to jakaś próba bałamucenia ludzi – wspomina wrażenie, jakie zrobiły na nim fotogramy. – Postanowiłem tam pojechać i zobaczyć to wszystko na własne oczy. Wtedy uderzyło mnie to mocno. Po powrocie opowiedziałem parafianom i od razu postanowiliśmy wejść tam z konkretną pomocą. To proste. Kiedyś, w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, my, Polacy, otrzymywaliśmy pomoc z różnych krajów, regionów, parafii. Każdy TIR z odzieżą czy żywnością, dodawał nam nadziei. W tej chwili czas na nas. Żyjemy w dobrobycie – zewsząd otaczają nas dobra materialne, mamy dostęp do półek, pełnych żywności, to powinniśmy pomóc dzisiaj tym, którzy są w prawdziwej biedzie. Zwłaszcza, że to nie kosztuje aż tak dużo. W naszej parafii posiłek abonamentowy kosztuje 9,90 złotych – za to tam można zafundować całodzienne wyżywienie czwórce dzieciaków. Uczestnicy spotkania pytali o przede wszystkim o naturę Romów, o ich umiłowanie wolności. Zastanawiali się, czy to nie dlatego są biedni i żyją w budynkach zrobionych z słomiano-glinianych „cegieł”. – Biblijne Stowarzyszenie Misyjne nie zamierza kopiować wzorów z byłej Czechosłowacji, gdzie Romów „skoszarowano” w blokach, co przyniosło opłakane skutki – tłumaczył Jan Szczypka. – Działamy powoli. Romscy liderzy zborów i ci, którzy chcą się nawrócić, sami zmieniają swoje życie. Często zaczynają dbać o swoje domostwa, zauważają, iż współczesny świat oczekuje od nich przystosowania i starają się podążać w tym kierunku.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.