Spot reklamowy kwestionujący istnienie Dziadka Mroza, rosyjskiej wersji Świętego Mikołaja, został oficjalnie zakazany w Rosji. Uznano bowiem, że naraża na szwank autorytet rodziców - podała Rzeczpospolita.
W obronie ulubieńca rosyjskich dzieci wystąpił Federalny Urząd Antymonopolowy (FAS) kontrolujący przestrzeganie zasad uczciwej konkurencji i nadzorujący rynek reklam. Eksperci urzędu uznali za niezgodne z prawem hasło użyte w spocie reklamowym jednej z sieci handlowych. „Dziadek Mróz nie istnieje!” – obwieścił reklamodawca, bulwersując przedstawicieli młodszego pokolenia Rosjan i stawiając w niezwykle trudnej sytuacji ich rodziców. Ci ostatni postanowili bronić swej reputacji, zaskarżyli więc kontrowersyjną reklamę do urzędu antymonopolowego. – Ten spot powoduje negatywny stosunek dzieci do rodziców. W związku z tym można do niego zastosować paragraf ustawy o reklamie, który zabrania dyskredytowania opiekunów – uzasadnił decyzję FAS jego wicedyrektor Andriej Kaszewarow. Szefowie wszystkich stacji telewizyjnych Rosji dostali już polecenie wycofania zakazanej reklamy. – Jeśli ktoś je zignoruje, będziemy musieli zareagować – ostrzegł Kaszewarow. Kierownictwo sieci handlowej, która objawiła gorzką prawdę o nieistnieniu Dziadka Mroza, skrytykowało zakaz. – Spot był emitowany w późnych godzinach wieczornych i skierowany do odbiorcy w wieku 25 – 45 lat – argumentował przedstawiciel reklamodawcy. Decyzja FAS wywołała spory nie tylko w tym środowisku. Stała się także inspiracją dla autorów felietonów. „Dziadek Mróz istnieje i Królewna Śnieżka istnieje, i Syrenka, i Demokrację mamy, i Wolność też” – ironizował jeden z nich na łamach Niezawisimoj Gaziety.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.