Donald Tusk znalazł sposób na zażegnanie światopoglądowej wojny. W tym roku nie będzie dofinansowania do zapłodnienia in vitro, bo w budżecie nie ma na to pieniędzy. Decyzja ta zapadła jednak po ostrej debacie i dobitnym ogłoszeniu sprzeciwu przez Kościół. - Wynika to ze strachu przed hierarchią - punktuje Platformę lewica - czytamy w Dzienniku.
- Jako człowiek odpowiedzialny muszę powiedzieć, że dziś nas nie stać na refundowanie kolejnych kosztownych procedur - powiedział szef rządu w wywiadzie dla Newsweeka. Ta deklaracja ma uspokoić emocje i kwestię in vitro przełożyć na później. Ale czy na długo? - To zależy, jak silny będzie nacisk opozycji i mediów - uważa politolog Marek Migalski. - Jestem jednak pewien, że Donald Tusk nie wróci do niej szybko - dodaje. Inaczej do sprawy podchodzi minister zdrowia Ewa Kopacz, która na łamach Dziennika zainicjowała debatę o in vitro. Jej zdaniem decyzja premiera jest racjonalna, bo dyskusję nad finansowaniem in vitro będzie można zacząć, gdy naprawiona będzie sytuacja w ochronie zdrowia. A zdaniem minister Kopacz, nastąpi to już wkrótce. Inni politycy Platformy odetchnęli z ulgą. - Jestem za finansowaniem in vitro. Ale jako katolik mam też dylematy moralne - przyznaje szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Jarosław Gowin, przeciwnik sztucznego zapłodnienia, dodaje: - Decyzja w tej sprawie powinna być starannie przemyślana, a na to trzeba czasu. Jak więc zyskać na czasie? Politycy PO proponują, by problemem zajęła się specjalna komisja złożona z ekspertów, naukowców i ludzi Kościoła. Kiedy? Tego jeszcze nie wiadomo. W te wyjaśnienia nie wierzy LiD. I mówi wprost: to strach i uleganie wpływom Kościoła. Marek Balicki ubolewa, że zapowiedzi finansowania in vitro były jedynie PR-owskim chwytem i puszczeniem oka do elektoratu lewicowego. - Przecież koszt refundacji w pierwszym roku wyniósłby zaledwie kilkadziesiąt milionów złotych - mówi były minister zdrowia. Także politolodzy podkreślają, że to ustępstwo polityczne wobec Kościoła. - Ambicją Donalda Tuska i PO jest zwycięstwo w wyborach prezydenckich. By to osiągnąć, trzeba zdobyć szeroki i różnorodny elektorat i nie zaogniać stosunków z hierarchią - komentuje politolog Rafał Chwedoruk. Ale Platforma Obywatelska przekonuje, że takie spojrzenie to próba upraszczania problemu. - Nasze decyzje są decyzjami władzy politycznej, a nie wszystko musi spotykać się z uznaniem i akceptacją Kościoła - deklaruje Julia Pitera. I twardo zaprzecza, by powodem odłożenia sprawy in vitro była chęć uniknięcia konfliktu z hierarchami.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.