Budzą we mnie nieufność ogłaszane przez media sensacje na temat rzekomej konwersji Brata Rogera na katolicyzm.
Dyskusje wokół tego, czy brat Roger, założyciel ekumenicznej wspólnoty w Taizé, wydają się sensacją na siłę. Aczkolwiek jak się dobrze przyjrzeć, może to być sensacja z tzw. drugim dnem. A to tylko pogarsza sytuację tych, którzy nagłaśnianiem sprawy się zajmują, ponieważ stawia pod znakiem zapytania ich intencje. O tym, że Brat Roger jest „kryptokatolikiem” pierwszy raz w życiu usłyszałem przed wielu laty, gdy z zapartym tchem słuchałem go w czasie pielgrzymki mężczyzn i młodzieńców do Piekar Śląskich. Jego obecność i to, co mówił, było dla mnie, jako nastolatka, czymś niesłychanym. O ekumenizmie miałem wtedy pojęcie niewielkie, by nie powiedzieć żadne, i zobaczenie na żywo ewangelika, który nie tylko założył ponadwyznaniową wspólnotę wyznawców Jezusa, ale jeszcze miał odwagę pojawić się w maryjnym sanktuarium, było dla mnie wydarzeniem naprawdę niezwykłym i na tyle ważnym, że pamiętam je do dziś. Gdy potem komuś z entuzjazmem opowiadałem, co przeżyłem, usłyszałem lekceważące: „E tam, on podobno przeszedł na katolicyzm, tylko się do tego nie przyznaje”. Poczułem się, jakby mnie ktoś kopnął. Wielokrotnie wypytywałem ludzi, którzy byli w Taizé i widzieli Brata Rogera w jego mateczniku, czy odnieśli wrażenie, że to katolik. Zwykle patrzyli na mnie ze zdumieniem. I padała odpowiedź: „Nie, ale jakie to ma znaczenie?”. Nie wiem, jakie to ma znaczenie. Dlatego budzą we mnie nieufność ogłaszane przez media sensacje na temat rzekomej konwersji Brata Rogera na katolicyzm. Dla mnie, jako katolika, przyjęcie katolicyzmu i ukrywanie tego nie ma sensu. Ale jeszcze bardziej nie ma sensu ukrywanie tego wtedy, gdy prowadzi się tak szczególne dzieło, jak to czynił Brat Roger. Jaki sens miałoby jego dzieło, gdyby było oparte na kłamstwie? Ukrywanie przejścia na katolicyzm byłoby przecież kłamstwem. Fundamentalnym kłamstwem. Sam na to nie wpadłem, ale ktoś mnie zapytał, czy nie mam wrażenia, że rozpowszechnianie informacji o tym, że Brat Roger był „kryptokatolikiem” jest próbą uderzenia we wspólnotę w Taizé. Myślę, że nie można tego wykluczyć. Po śmierci Brata Rogera wspólnota nie tylko się nie załamała, ale - rzec można - zaintesyfikowała swoje działania. I nadal jest ekumeniczna, mimo że na jej czele w tej chwili na pewno stoi katolik. Bo tak chciał sam Założyciel. Ekumenizm jest drogą do spotkania w Jezusie Chrystusie. Spotkania, którego niestety nie wszyscy chcą. Ale Brat Roger chciał. Bardzo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.