Sens faktów można i należy wyjaśniać, ale nie wolno ich sensu naciągać.
Ręce i nogi mi opadły, gdy przeczytałem w Życiu Warszawy, że krakowska kuria postanowiła podjąć z ks. Tadeuszem Sakowiczem-Zaleskim wyścig i jako pierwsza wydać książkę na temat esbecji i Kościoła. Wizja Kościoła, jaka została zawarta w tym tekście, po prostu wbija w ziemię. Według niej krakowska kuria zajmuje się wyłącznie śledzeniem poczynań znanego kapłana i wymyślaniem, jak mu skomplikować życie. Po prostu układ. Szczególnie wstrząsnęły mną dywagacje na temat planowanego tytułu „kurialnej” książki. Sugerują one, że czytelnicy to banda idiotów, których można całkowicie zmylić i wprowadzić w błąd przestawiając słowa. Czegoś tak głupiego i obraźliwego pod adresem Kościoła dawno nie czytałem. To samo odnosi się do sugestii, że opisywanie ks. Jana ma zamącić czytelnikom w głowach w kwestii Janusza. No ludzie, szanujmy się! „W atmosferze gorączkowej walki część dziennikarzy dąży do bezpośredniego wpływania na rzeczywistość tworząc własny obraz świata, a nierzadko uczestnicząc bezpośrednio w grze politycznej” – przeczytałem wczoraj w oświadczeniu wydanym przez Stowarzyszenie Signis-Polska, do którego należę. „Efektem ubocznym tych działań jest postępujące skłócenie społeczeństwa, które zamiast integrować się wokół wspólnych celów staje się coraz bardziej podzielone i rozbite. Zgodnie z przyjętymi w krajach demokratycznych standardami, dziennikarze powinni przede wszystkim informować o faktach, w następnej kolejności wyjaśniać ich sens, tak, aby był zrozumiały dla odbiorców i pozwalał na wyrobienie sobie opinii w konkretnej sprawie” – stwierdza dalej oświadczenie. Dokładnie tak. Sens faktów można i należy wyjaśniać, ale nie wolno ich sensu naciągać. Nie jest tajemnicą, że książka ks. Zaleskiego wymaga bardzo wielu prac redaktorskich. Mówili o tym wielokrotnie i szczerze pracownicy wydawnictwa Znak. Nie ma w tym fakcie niczego dziwnego, ponieważ ks. Tadeusz nie zajmuje się na co dzień pisaniem książek i najzwyczajniej pod słońcem wielu rzeczy technicznych i metodologicznych, oczywistych dla redaktorów gazet i wydawnictw, najzwyczajniej nie wie. Jest przecież w tej materii debiutantem. Natomiast historycy, pracujący w ustanowionej przez kard. Stanisława Dziwisza, mają na swym koncie już niejedną publikację i nic w tym dziwnego, że przygotowany przez nich materiał będzie wymagał znacznie mniej wysiłku edytorskiego od wydawcy. Wyciąganie z tych faktów jakichś spiskowych wniosków nie tylko nie pomaga ks. Zaleskiemu i sprawie, której się podjął, ale działa na szkodę. Kilka dni temu jeden z dzienników napisał kłamstwo o tym, że publikując tekst swego wykładu w miesięczniku W drodze ks. Zaleski złamał kurialny nakaz milczenia w kwestiach lustracyjnych. Skrzywdził ks. Tadeusza. Teraz kolejny dziennik rozpowszechnia insynuacje, że w krakowskiej kurii działa „układ”, który postanowił zniszczyć założyciela Fundacji im. Brata Alebrta, w dodatku w przekonaniu, że działa na rzecz ks. Isakowicza-Zaleskiego. Aż się chce zawołać: „Ręce, pióra i klawiatury precz od ks. Zaleskiego”. Należę do ludzi, którzy niecierpliwie czekają na książkę ks. Zaleskiego. I podobnie jak tysiące innych zainteresowanych bolesną przeszłością Kościoła katolickiego w Polsce z równym przejęciem przeczytam książkę przygotowaną przez historyków z Papieskiej Akademii Teologicznej (a nie z kurii). I każdą inną, która pokaże kawałek prawdy o tamtych czasach i o moim Kościele.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.