Niewygodne, archaiczne, dziwaczne. Tak zwykło się myśleć o stroju duchownych. Na szlakach ludzie z politowaniem patrzą czasem na zakonnice, które - biedactwa - w takim stroju muszą przemierzać górskie wertepy. I zastanawiają się, czemu księżom tudzież zakonnikom wolno chodzić „po cywilnemu". Znów dyskryminacja.
Wśród samych zainteresowanych zdania na temat noszenia „branżowego” stroju są pewnie podzielone. Jedni, przywiązani do symbolu, będą się starali z nim nie rozstawać. Inni, „postępowi” będą się szczycić tym, że od dawna go nie założyli. Tymczasem ten strój, to czasem sprawa niezwykłej wagi. Miałem ostatnio okazję spacerować w towarzystwie siostry zakonnej po zatłoczonych uliczkach jednego z wielkich, silnie zlaicyzowanych francuskich miast. Księża rzadko wdziewają tam sutanny, podejrzewając każdego w nią ubranego o sprzyjanie lefebrystom. Strój duchowny jest więc tam rzadkością. W Polsce habit zazwyczaj nie powoduje większego zainteresowania. Tam budził powszechną sensację. Najzabawniejsze było obserwowanie reakcji przechodniów, gdy szło się parę kroków za siostrą. Ciekawe spojrzenia, pokazywanie palcami. I nie czarna ani skośnooka! Nawet podobnie odziane muzułmanki z niejakim zdumieniem spoglądały na szczelnie odzianą chrześcijankę. W takich chwilach bardzo chciałbym czytać w ludzkich myślach. Czy widok zakonnicy prócz zaciekawienia wzbudzał w nich choć cień refleksji nad chrześcijaństwem? Czy zastanawiali się nad powodem, dla którego młoda dziewczyna zdecydowała się paradować w paraliżującym upale w takim stroju? A może pomyśleli choć chwilę nad jakością swojego chrześcijaństwa? Odpowiedzi na moje pytania raczej się nie spodziewałem. Zdarzyło się jednak coś, co częściowo na moje pytania odpowiedziało. Do siostry podeszli jacyś ludzie. Towarzyszący nam ksiądz włączył się do rozmowy. Okazało się, że chcieli, by ktoś poświęcił ich nowy sklep. Pewnie nie chodzili w niedzielę do Kościoła, bo swojego duszpasterza nie rozpoznali. Tworzyli ową „szarą strefę” o której trudno powiedzieć, czy jeszcze wierzy czy nie. Przypadek (wiem, wiem, zrządzenie Opatrzności) sprawił, że spotkali się na powrót z Kościołem. Prawda, może tylko na chwilę. Ale z takich chwil, przypadkowych spotkań, składa się całe życie. Czasem to one, a nie mądre duszpasterskie programy decydują o czyjejś wierze czy niewierze. Wiem, że ciągłe noszenie „branżowego” stroju może być męczące. Sam jako świecki nie muszę takiego jarzma na siebie brać. Myślę jednak, że naprawdę warto.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.