Nikt nie zabrania być niewierzącym. Nikt nie odbiera prawa do afiszowania się ze swym ateizmem.
Czytając wywiad Mariusza Agnosiewicza (właściwie Mariusza Gawlika) w Życiu Warszawy można wpaść w przygnębienie. Oto mamy kolejną grupę prześladowanych w Polsce. To niewierząca mniejszość, której krzywdę robi wierząca (a właściwie katolicka) większość. Dlatego ateiści, agnostycy i obojętni religijnie muszą się bronić, powoływać organizacje, które będą reprezentować ich interesy, tworzyć internetowe listy zdeklarowanych niewierzących, udzielać sobie wzajemnie (duchowego?) wsparcia, organizując na przykład niereligijne pogrzeby lub zachęcając nastolatków do buntu przeciwko rodzicom itd. No i walczyć o to, aby wierzący swą ekspansywną religijnością nie naruszali uczuć (religijnych?) ateistów. Mariusz Gawlik vel Agnosiewicz urodził się w roku 1979. Jest za młody, aby pamiętać półwiecze, w którym polscy katolicy byli z urzędu obywatelami drugiej i trzeciej kategorii, a przejawy ich religijności były traktowane jako zagrożenie dla ustroju i państwa. Nie było w Polsce gazety, w której mogliby udzielić takiego wywiadu, jakiego Agnosiewicz udzielił Życiu Warszawy. Nie było Internetu, w którym mogliby swobodnie mówić o swojej wierze. Była wszechobecna cenzura, która w nielicznych pismach kościelnych, których nakład był limitowany przez władzę za pomocą bardzo skromnych przydziałów papieru, zdejmowała nie tylko teksty krytykujące rządzących i ich ideologię, ale także zwykłe formacyjne rozważania. Swą niewiarę władza próbowała czasami propagować metodami zadziwiającymi. W mojej rodzinie do dziś przechowywany jest list pisany z ośrodka internowania (znalazłem się w nim w stanie wojennym), w którym starannie zamazano cytat biblijny. W półwieczu oficjalnej niewiary przyznanie się do swej wiary niejednokrotnie uniemożliwiało podjęcie studiów lub znalezienie dobrej pracy. Mariuszowi Gawlikowi (Agnosiewiczowi) nikt nie zabrania być niewierzącym. Nikt mu nie odbiera prawa do afiszowania się ze swym ateizmem (chyba agnostycyzmem jednak) nawet w formie nazwiska. Nikt nie zakazuje mu tworzenia organizacji zrzeszających ateistów. On jednak pragnie być prześladowany. Dlatego wziął do siebie zdanie kard. Józefa Glempa o „kundelkach”, którego adresatem był ktoś zupełnie inny. Albo czyjeś sformułowanie o „smażeniu w piekle”. Niepotrzebnie. Agnosiewicz zamierza walczyć z mitem, że 95 procent Polaków to katolicy. Ja też. Nie chcę, żeby to był mit. Chcę, żeby ci, którzy deklarują się jako katolicy, prowadzili życie zgodne z Ewangelią. Ale nie zamierzam nikogo do tego przymuszać. Nie zamierzam tego mitu obalać środkami administracyjnymi. Jezus mówił i mówi do każdego człowieka „Jeśli chcesz”. Niestety, czytając wywiad Mariusza Agnosiewicza w Życiu Warszawy nie widzę grupy ludzi, którzy wśród krwawych prześladowań w fundamentalistycznym kraju, podobnym do Iranu lub innej muzułmańskiej republiki, mają odwagę być niewierzącymi. Widzę partię polityczną, która z ateizmu czyni ideologię i narzędzie walki o władzę. To już było i okazało się mitem. A właściwie ułudą. W stu procentach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.