Tatry. Wąska ścieżka nad niewielkim skalnym uskokiem. I wcinający się w nią maleńki żlebik. Idący przede mną kolega już był po drugiej stronie. Tyle że zaczął się zsuwać po śliskiej skale w kierunku przepaści. W przebłysku samozachowawczego instynktu odwrócił się i skoczył z powrotem. Prosto na mnie. Wszystko trwało może dwie sekundy. Ale do dziś pamiętam zwierzęcy strach w jego oczach.
Historia ta przypomina mi się, gdy czytam o apelu zakończonego parę dni temu 12. światowego kongresu katolickiego duszpasterstwa więziennego. Kapelani, zakonnice i osoby świeckie zaangażowane duszpastersko w zakładach karnych 56 krajów świata wśród wielu postulatów dotyczących traktowania przestępców i ich ofiar wyrazili także i ten, by znieść ostatecznie karę śmierci. Zapisem dyskusji na temat kary śmierci można by zapewne zapełnić niejeden twardy dysk (w internecie jakoś nie wypada pisać, że wylano na ten temat morze atramentu). Jej zwolennicy wskazują, że może odstraszać przed popełnieniem najgorszych zbrodni i jest sposobem na skanalizowanie pragnienia odwetu. Czasem argumentują też, że szkoda publicznych pieniędzy na utrzymywanie zwyrodnialców. Przeciwnicy kary śmierci twierdzą zaś, że na ograniczenie przestępstw lepiej niż wysokość kary wpływa jej nieuchronność oraz że celem kary nie może być zemsta, a resocjalizacja skazanego. Nie bez znaczenia jest także wysuwany przez nich argument, że sądom zdarzają się pomyłki. Zwłaszcza gdy w głośnych sprawach działają pod presją opinii publicznej. Kto ma rację? Inny obraz. Egzekucja Saddama Husajna. Bezradny starszy człowiek i jego kaci. Wiem, że jest zbrodniarzem. A jednak jest w ceremoniale zabijania coś tak ohydnego, że budzi mój gorący sprzeciw. To strach skazanego i bezwzględna obojętność katów. Naturalnym odruchem każdego dobrego człowieka jest życzliwość wobec bliźniego. Zwłaszcza będącego w obliczu nieuchronnej śmierci. W tym wypadku ludzie towarzyszący skazanemu zachowują się jak bezduszne maszyny. Jakiś czas temu wykonano w Ameryce po kilkunastu latach wykonano wyrok śmierci na pewnej morderczyni. Po egzekucji mąż ofiary stwierdził, że dopiero teraz będzie mógł spać spokojnie. A ja zastanawiałem się, kto w takim wypadku jest gorszy: siedząca w więzieniu skruszona morderczyni czy człowiek, który kilkanaście lat żywił tak wielką nienawiść, że nie pozwalała mu ona w nocy spać. Nie wiem kogo bardziej bym się bał spotkać na ulicy. Wszyscy i tak kiedyś umrzemy. Jako chrześcijanie liczymy na sprawiedliwy, Boży sąd. Także w odniesieniu do największych zbrodniarzy. Można nań poczekać. Bo skazywanie na śmierć, gdy można na stałe izolować od reszty społeczeństwa jest nieludzkie. Wszystko co w nas dobre każe współczuć umierającym i ratować tych, którym pomóc możemy. Zgadzając się na karę śmierci zabijamy część tego, co w nas dobre i szlachetne. Zabijamy część swojego człowieczeństwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.