Lublin to pierwsze miasto, w którym stanęła wystawa zdjęć Jakuba Szymczuka, fotoreportera "Gościa Niedzielnego", który fotografował wydarzenia "czarnego czwartku".
Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II zorganizował 21 marca wiele ciekawych wydarzeń związanych z pierwszym dniem wiosny. Były prezentacje, wykłady, warsztaty. Jedno ze spotkań prowadził Jakub Szymczuk, fotoreporter "Gościa Niedzielnego". Opowiadał o tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce na kijowskim Majdanie, a jakie miał okazję obserwować z bardzo bliska. Z jak bliska widział śmierć, można było się przekonać z fotografii, które prezentował. Od dziś można je również oglądać na specjalnej wystawie, która stanęła w głównym holu głównego gmachu KUL.
Lublin jest pierwszym miastem, które ma okazję oglądać tę wystawę. Zdjęcia Jakuba Szymczuka pojadą również do Brukseli, Warszawy, a także do ambasady RP w Kijowie. Tymczasem jednak goszczą na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, który niedawno rozpoczął i prowadzi owocną współpracę z lubelskim oddziałem GN w ramach akcji "Widzisz wyraźniej, rozumiesz więcej".
Tym razem bardzo wyraźnie można było zobaczyć tragedię Majdanu. Jakub Szymczuk zwracał uwagę, że zdjęcia, które prezentował, i tak zostały poddane mocnej selekcji. Jak mówił, niektóre były zbyt drastyczne. - Nie chciałem przekraczać pewnej granicy - zaznaczył. Zwrócił jednak uwagę, że śmierć i cierpienie trzeba było mimo wszystko pokazać. - Ludzie widząc fotoreportera, sami prosili, żeby robić zdjęcia także zabitym i rannym. Wiedzieli, że tylko w ten sposób świat dowie się, jak straszne rzeczy działy się na Majdanie - tłumaczył. Zwrócił uwagę, że tak naprawdę dziennikarzy i fotoreporterów w tym najtragiczniejszym momencie było na Majdanie niewielu. Przyjechali, kiedy największe dramaty powoli się kończyły.
Zaznaczył także, że sam podjął decyzję o wyjeździe na Ukrainę w tym gorącym okresie. Dziękował redakcji, że wyraziła zgodę. Zaznaczył, że bilet do Kijowa kupił już zanim redaktor naczelny dał mu zielone światło. Jan Drzymała /GN - Niektóre zdjęcia wyglądają zupełnie jak z filmów postapokaliptycznych - mówił Jakub Kiedy opowiadał o snajperach, którzy bez skrupułów strzelali do tłumu, na auli panowała grobowa cisza. Opowieść ta w Lublinie wybrzmiewała jeszcze bardziej dramatycznie w związku z tym, że w tym mieście studiuje wiele osób zza ukraińskiej granicy. Jakub opowiadał również o polsko-ukraińskich sympatiach, jakie obserwował na Majdanie. - Ukraińcy mi dziękowali, kiedy dowiedzieli się, że Polska przyjmie rannych - opowiadał. Zaznaczył, że nawet jeśli gdzieś pojawiały się symbole związane z banderowcami, to o jakiejkolwiek wrogości wobec niego czy innych Polaków na Ukrainie nie mogło być mowy. Potwierdzały to także studentki z Ukrainy obecne na spotkaniu. Mówiły, że nie ma absolutnie podstaw do wprowadzania polsko-ukraińskich antagonizmów, a podobizna Bandery, którą można było zobaczyć na jednym ze zdjęć, symbolizuje na Ukrainie dążenia do wolności. Nic poza tym.
Po spotkaniu w Auli kard. Stefana Wyszyńskiego Jakub Szymczuk i delegacja z Gościa Niedzielnego spotkała się z grupą studentów, którzy aktywnie włączają się w akcję "Widzisz wyraźniej, rozumiesz więcej". Byli to młodzi adepci dziennikarstwa. Krótko rozmawiali o warunkach pracy fotoreportera, o trudnościach, ale także o możliwościach, jakie daje praca dziennikarza.
Jan Drzymała /GN Obchody pierwszego dnia wiosny otwarła prorektor KUL, prof. Urszula Paprocka-Piotrowska. Zauważyła, że wystawa, która także przy tej okazji miała swój mini wernisaż, nie jest co prawda prezentacją wydarzeń radosnych, ale być może ten dzień jest nadzieją również rychłej "wiosny" na Ukrainie.
Jan Drzymała
Otwarcie wystawy na KUL
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.