Spływ Dunajcem. Zapraszamy w podróż do najpiękniejszych zakątków diecezji tarnowskiej.
Na przystani w Sromowcach Niżnych-Kątach nie ma jeszcze zbyt wielkiego ruchu. Flisacy siedzą przy stołach, grają w karty, rozmawiają. Inni wsparci o czółna nad brzegiem Dunajca wypatrują czegoś w oddali. – Dawniej nie rozpoczynano roboty o 9.00, tak jak dzisiaj. Kiedy nie było jeszcze tamy, spływ odbywał się z Czorsztyna. Trzeba było wstać w nocy i iść piechotą ze 12 kilometrów. Jak byli goście, to płynęło się aż do Krościenka, ponad 3 godziny. Stamtąd nie było podwozu do domu, więc znów trzeba było wracać na piechotę. Tylko łodziom się powodziło, bo wieziono je końmi znów do Czorsztyna – mówi Stanisław Migdał, flisak od 32 lat. Pomaga mu syn Michał, na drugim roku szkolenia.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Polska jest krajem paradoksów, w którym można być osobą pracującą i biedną jednocześnie.