Urodzony w Etiopii Yared Shegumo (AZS AWF Warszawa) został w Zurychu wicemistrzem Europy w biegu maratońskim, uzyskując czas 2:12.00. To pierwszy w historii medal dla Polski na tym dystansie. Wygrał Włoch Daniele Meucci - 2:11.08.
Po brąz sięgnął Rosjanin Aleksiej Reunikow - 2:12.15. W klasyfikacji drużynowej, do której liczone są czasy trzech najlepszych zawodników z danej reprezentacji, zwyciężyli Rosjanie przed Francuzami i Szwajcarami. Polacy nie zostali sklasyfikowani, bo do mety dotarło ich tylko dwóch.
Z trasy zszedł Henryk Szost (WKS Grunwald Poznań) i prowadzący do 30 km Marcin Chabowski (STS Pomerania Szczecinek), a Błażej Brzeziński (WKS Śląsk Wrocław) był 43. - 2:25.17.
Shegumo pobiegł niezwykle mądrze. Trzymał się wprawdzie cały czas czołówki, ale zmierzał do mety swoim tempem. Dopiero po 30 km, kiedy osłabł Chabowski, zaczął piąć się w górę w klasyfikacji. Wówczas był szósty, pięć kilometrów dalej już trzeci, ale miał taki sam czas jak Hiszpan Javier Guerra. Do lidera obaj tracili 19 sekund.
To był decydujący moment, bo Shegumo postanowił oderwać się od rywala i sam gonić Włocha. Wprawdzie nie udało mu się wyprzedzić Meucciego, ale za to jako drugi dotarł do mety. Zdobył dla Polski pierwszy w historii medal mistrzostw Europy w tej konkurencji.
Urodzony 10 stycznia 1983 roku w Addis Abebie Shegumo został obywatelem Polski we wrześniu 2003 roku. Gdy wspomina lata, kiedy musiał uciekać z ogarniętej wojną domową Etiopii, nasilającymi się aktami ludobójstwa, ma często łzy w oczach. Trafił do Polski w 1999 roku, do obozu dla uchodźców, gdzie wypatrzyli go... miłośnicy biegania. "Nie zapomnę nigdy tych dobrych osób, które dawały mi jedzenie, ubierały. Dużo zawdzięczam na przykład panu Jackowi Podobie" - podkreślał wielokrotnie biegacz.
To właśnie Podoba dostrzegł w Shegumo wielki talent. Trzy lata temu, przed świętami Bożego Narodzenia Shegumo trenował z Januszem Wąsowskim na Skrze. "Było już ciemno, ale dostrzegłem, że ktoś jeszcze biega i to ładnym krokiem. Coś mnie tknęło, żeby się zainteresować tą osobą. Wzruszyła mnie historia życia Yareda, skromnego, pogodnego i bardzo pracowitego sportowca. Wpisała się w moje życie. Mnie się powiodło, więc jak tylko mogę, pomagam ludziom. I pomogłem także jemu" - wspominał Podoba.
Shegumo nie miał łatwo. Musiał przerwać treningi i przez dwa lata ciężko pracował w Wielkiej Brytanii. "Gdyby nie wsparcie ze strony pana Jacka, musiałbym zostawić sport, który kocham, i pojechać ponownie do Anglii zarabiać, jak to wcześniej robiłem. Mam na utrzymaniu żonę i córeczkę. Ona woła jeść. Jak jej wytłumaczę, że nie dostanie, bo nie mam pieniędzy. Nie mam nic na koncie. Teraz dopiero wpłynie pewnie nagroda z maratonu. Ma to być 20 tysięcy złotych" - wyjawił w rozmowie z PAP przed rokiem po zwycięstwie w Maratonie Warszawskim.
Szkoleniowiec zawodnika AZS AWF Warszawa, 68-letni Wąsowski zawodniczą karierę zakończył w wieku 33 lat i od razu został trenerem maratońskiej kadry kobiet. 15 grudnia 2011 roku rozpoczęła się jego współpraca z urodzonym w Etiopii zawodnikiem.
W 2011 roku Shegumo wygrał masową imprezę Biegnij Warszawo (10 km w 29.37). W 2012 w swoim maratońskim debiucie został mistrzem kraju. Z kolei w lutym 2004 roku wynikiem 7.54,04 ustanowił w Lipsku rekord Polski na 3000 m.
W Zurychu wywalczył jedenasty krążek dla ekipy biało-czerwonych. Do tej pory medale zdobyli: złote - Adam Kszczot (RKS Łódź, 800 m) i Anita Włodarczyk (Skra Warszawa, młot); srebrne - Paweł Wojciechowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz, tyczka), Paweł Fajdek (Agros Zamość, młot), Artur Kuciapski (AZS AWF Warszawa, 800 m) i Krystian Zalewski (UKS Barnim Goleniów, 3000 m z przeszkodami); brązowe - Joanna Jóźwik (AZS AWF Warszawa, 800 m), Joanna Fiodorow (OŚ AZS Poznań, młot), Robert Urbanek (MKS Aleksandrów Łódzki, dysk) i Tomasz Majewski (AZS AWF Warszawa, kula).
Tak udane mistrzostwa Polacy mieli po raz ostatni w Budapeszcie w 1966 roku. Wówczas reprezentacja przywiozła do kraju piętnaście krążków. Lepiej niż teraz było jeszcze tylko w Sztokholmie (1958) - 12 medali i Belgradzie (1962) - 13.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.