Siłą mitów jest to, że mają się świetnie, niezależnie od faktów i argumentów historycznych.
Narodziny mitu
O tym, że Koniew w cudowny nieomal sposób ocalił Kraków, świat dowiedział się dużo później. Co ciekawe, nawet sam marszałek w pierwszej wersji swoich wspomnień, opublikowanych tuż po wojnie, nie wspomina o jakimś specjalnym manewrze. Pojawił się on w kolejnych wydaniach, uzupełniany o kolejne szczegóły. Teodor Gąsiorowski z krakowskiego oddziału IPN zwraca uwagę na ciekawy fakt, że wspomnienia Koniewa zmieniały się nawet, gdy marszałek… już nie żył. Po 1973 r. duch Koniewa wciąż korygował historię pod aktualne zamówienie propagandy sowieckiej.
Lata 70. i 80. ubiegłego wieku przyniosły prawdziwą erupcję popularności marszałka i sowieckich „wyzwolicieli” Krakowa. Andrzej Chwalba przypomina, że w PRL propagowano nowy mit Krakowa jako „miasta leninowskiego”, dlatego m.in. obdarzono je aż dwoma muzeami i jednym pomnikiem Lenina, który w kwietniu 1979 roku „prawie” udało się wysadzić w po- wietrze. Mit ten doskonale dopełniała postać marszałka Koniewa. W 1987 r. stanął w Krakowie jego ogromny pomnik dłuta prof. Antoniego Hajdeckiego. Stał tylko 4 lata, potem został wysłany do Kijowa. Przetrwał w słynnej pieśni „Piwnicy pod Baranami”. Jacek Wójcicki do monumentalnej muzyki Zbigniewa Preisnera do dziś wyśpiewuje w niej tekst wywiadu przeprowadzonego w komunistycznej prasie z rzeźbiarzem rozmiłowanym w postaci marszałka.
Ale kluczowe znaczenie dla utrwalenia się mitu Koniewa miał film „Ocalić miasto”. Obraz w reżyserii Jana Łomnickiego, przedstawiający propagandową wersję zdobycia przez Armię Czerwoną Krakowa, powstał w 1976 roku. I od razu na Festiwalu w Gdańsku otrzymał Nagrodę Główną, a na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Moskwie Nagrodę Komitetu Obrońców Pokoju. Recenzent tygodnika „Za wolność i lud” pisał: „Niewątpliwe walory historyczno-poznawcze predestynują film, by został zalecony do rozpowszechniania wśród młodzieży szkolnej”. Tak też się stało, bo „najważniejsza ze sztuk” miała z założenia propagować kłamliwą wersję historii, napisaną na zamówienie, by legitymizować władzę komunistyczną i kształtować idylliczny obraz „towarzyszy radzieckich”.
Nieznany żołnierz
Między bajki można włożyć pokazany na ekranie entuzjazm mieszkańców Krakowa i serdeczność jego „oswobodzicieli”. Już pierwszy meldunek sytuacyjny AK po opanowaniu miasta przez Sowietów informował o rabunkach magazynów, sklepów i domów prywatnych dokonywanych przez czerwonoarmistów. Adam Macedoński, opozycjonista, uczestnik tamtych wydarzeń, wspomina: „Wszyscy uważali, by nie trafić na pijanego żołnierza. Widziałem, jak zwykły sołdat zmusił polskich oficerów, by mu salutowali.
Wymierzył w nich pepeszą. W ciągu nocy strzelaniny, krzyki, rabunki… Armia Czerwona po wejściu do Krakowa zajęła wszystkie ładniejsze budynki na swoje urzędy i szpitale. W Pałacu pod Baranami mieściła się komenda wojsk sowieckich, a w piwnicach katownia”. Profesor Andrzej Chwalba dodaje, że opinią Krakowa wstrząsnęła w te pierwsze dni po „oswobodzeniu” cała seria gwałtów na kobietach i dziewczynkach, m.in. publiczny gwałt, do jakiego doszło na Dworcu Głównym, gdzie interweniujący Polacy zostali ostrzelani przez „wyzwolicieli”. – Skala zbrodni, nie tylko w Krakowie, była tak wielka, że nawet polskie władze komunistyczne interweniowały u samego Stalina – zauważa historyk. Szkoda, że w symbolicznej pamięci związanej z 18 stycznia 1945 roku nie mógł się zapisać zupełnie inny obraz, tyle że prawdziwy. Otóż flagę na Wawelu w momencie wyjścia z miasta niemieckich oddziałów zawiesił nie sołdat, ale jeden z żołnierzy krakowskiego zgrupowania AK „Żelbet”, którego 30 ludzi, udając „ochotniczą milicję”, chroniło zamek królewski przed szabrownikami.
Wkrótce większość z nich trafiła do kazamatów NKWD. Ulga z zakończonej okupacji niemieckiej nie trwała długo. 19 marca 1945 roku, podczas pierwszej po wojnie inauguracji roku na Uniwersytecie Jagiellońskim, najważniejszym gościem był jeszcze kard. Sapieha, a komunistycznych namiestników z PPR kompletnie lekceważono. Ale w tym samym czasie przez Kraków przejeżdżały już pierwsze pociągi towarowe z polskimi więźniami wywożonymi do sowieckich łagrów. W jednym z nich siedział (wraz z gestapowcami) bohater powstania warszawskiego, podporucznik AK „Wypad”, czyli Witold Kieżun, zatrzymany przez NKWD podczas spaceru wokół Sukiennic.• Przy pisaniu tekstu korzystałem z katalogu wystawy otwartej właśnie w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa pt. „Wyzwolenie czy zniewolenie”, pod red. Grzegorza Jeżowskiego
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.