Nepalski rząd wykluczył w sobotę, tydzień po wielkim trzęsieniu ziemi, które nawiedziło kraj, możliwość znalezienia pod gruzami żywych ludzi. Według najnowszego oficjalnego bilansu kataklizm spowodował ok. 6620 ofiar śmiertelnych.
Rannych zostało ponad 14 tys. ludzi - poinformowało nepalskie MSW.
W piątek podano, że zaginionych jest ok. 1000 obywateli UE, w większości amatorów trekkingu, którzy znajdowali się w rejonie Mount Everest i regionie Langtang. Potwierdzono śmierć 12 obywateli UE.
Nepalskie władze ponowiły apel do międzynarodowych darczyńców o przysyłanie namiotów, brezentu i podstawowych artykułów spożywczych. Podkreślono zarazem, że część darów nie nadaje się do wykorzystania. "Potrzebujemy zbóż, soli i cukru" - apelował minister finansów Ram Sharan Mahat, który dodał, że wśród otrzymanych artykułów znalazły się tuńczyk i majonez, z których nie ma w tej sytuacji pożytku.
Z kolei ministerstwo informacji sprecyzowało, że Nepal w trybie pilnym potrzebuje 400 tys. namiotów, a na razie potrzebującym był w stanie przekazać jedynie 29 tys.
Media poinformowały, że w piątek w prowadzonym przez izraelskie wojsko szpitalu polowym w Nepalu młoda kobieta urodziła zdrową córkę. Dganit Gery, położna, która przyjęła poród, powiedziała, że szczęśliwe wydarzenie może dać Nepalkom nadzieję na przyszłość.
Wstrząsy z 25 kwietnia o sile 7,9 w skali Richtera były najtragiczniejsze w historii Nepalu od ponad 80 lat. Wcześniej w tygodniu premier Sushil Koirala ostrzegał, że liczba ofiar kataklizmu może przekroczyć 10 tys. Jeżeli tak się stanie, będzie to najtragiczniejsze trzęsienie ziemi w historii kraju - w 1934 roku zginęło ponad 8,5 tys. ludzi.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.