Kamera nie widzi uwięzionych pod ziemią. Teraz ratownicy próbują nawiązać z nimi kontakt za pomocą mikrofonu i głośnika.
Mikrofon, głośnik, chromatograf, światło, płyny izotoniczne poszukiwanym zostały spuszczone poniżej 1040 metrów w nocy z wtorku na środę. "Działanie odbywa się dwuetapowo - na zmianę. Przez pół godziny podawane są komunikaty głosowe i prowadzony (nagrywany) jest nasłuch, następnie trwa pobierania próbek atmosfery kopalnianej do analizy, co zajmuje około pół godziny. Będzie to prowadzone przynajmniej przez dwa dni" - tłumaczy Wojciech Jaros.
W nocy także ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego wyznaczali "strefę ciszy" w bezpośredniej bliskości odwiertu. Mikrofon spuszczany w miejsce, gdzie najprawdopodobniej znajdują się górnicy, rejestruje również dźwięki niesłyszalne dla ludzkiego ucha. Zapis dźwięków poddany później laboratoryjnej obróbce może dostarczyć dodatkowych informacji.
Równolegle do zaginionych kombajnem drążony jest chodnik. W środę rano był on na wysokości 221,5 metra.
Wiertnica użyta w akcji ratunkowej od 23 kwietnia zakończyła pracę w nocy z poniedziałku na wtorek. Wydrążyła ona otwór, którym spuszczono później kamerę. Obraz zarejestrował obszar pod sekcjami, fragmenty chodnika, nie pokazał jednak uwięzionych górników.
Akcja w kopalni "Wujek" Ruch Śląsk trwa już od 18 kwietnia. W wyniku bardzo silnego wstrząsu pod ziemią uwięzionych zostało dwóch pracowników. Do tej pory nie udało się nawiązać z nimi kontaktu.
Ratownicy poszukujący uwięzionych posuwali się bardzo wolno, ręcznie przebijając się przez skalne rumowisko i zniszczone części maszyn. Postanowiono więc do górników dotrzeć także za pomocą nowego chodnika, drążonego przez kombajn. Łączność z nimi zapewnić miał też odwiert prowadzony z powierzchni.
«« | « |
1
| » | »»