Chwile grozy przeżyły dzieci przystępujące do I Komunii w syryjskim Aleppo. W czasie niedzielnej liturgii na syryjskoprawosławną katedrę spadła bomba.
Ceremonię chwilowo przerwano, a wierni schronili się w podziemiach katedry. Całe szczęście, że nikt nie ucierpiał. Bomba uderzyła w ścianę budynku, tuż za ołtarzem, uszkadzając poważnie mieszczącą się tam bibliotekę. Należała ona syryjskoprawosławnego arcybiskupa Aleppo Gregoriosa Yohanny Ibrahima, uprowadzonego przez islamistów w kwietniu 2013 r. Uczestnicy pierwszokomunijnej ceremonii podkreślają, że mimo tak dramatycznych warunków starają się normalnie żyć, troszcząc się m.in. o swe życie religijne.
Tymczasem do wiosek leżących wzdłuż rzeki Khabur, w północno-wschodniej prowincji Jazira, która została odbita z rąk dżihadystów, po miesiącach wygnania wrócili ich mieszkańcy. Odbicie tego regionu to zasługa zmasowanych działań wojsk koalicyjnych, wspomaganych przez Kurdów. Fundamentaliści wypuścili także dwie ponad 80-letnie kobiety z grupy 230 asyryjskich chrześcijan uprowadzonych w lutym.
Powracający mieszkańcy zastali tam zdewastowane przez islamistów kościoły, poniszczone krzyże i obrazoburcze napisy na murach. W wiosce Tel Tamar pierwszą rzeczą, jaką zrobili jej chrześcijańscy mieszkańcy, było zawieszenie kościelnego dzwonu, który ogłosił odprawienie pierwszej Eucharystii po przymusowym wygnaniu.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.