Syn będzie jechał setki kilometrów do matki, by po godzinie z hukiem za drzwi wylecieć? Panowie wieszczkowie, chyba nie znacie polskich rodzin.
W rzeczywistości zmieniającej się z prędkością światła mało kto wraca do opublikowanej niegdyś przez znanego dziennikarza listy. Otóż w okresie przedświątecznym niektórzy mieli problem. Chodziło oczywiście o wigilijną kolację, łamanie się opłatkiem i składanie życzeń. Przy czym rzecz nie tyczyła samego opłatka i życzeń, ale spojrzenia w oczy komuś, kto przez lata po odejściu od stołu relacjonował w odpowiednim urzędzie przebieg rozmowy. Pytania padły ale później, o samych wigiliach, cicho było. Jakoś nikt nie kwapił się z opowieściami historii z punktu widzenia medialnego przekazu mało interesującymi. Bo kogóż może obchodzić, że jedna czy druga przyjaźń zwycięską przeszła próbę. Chociaż… pewnie tacy by się znaleźli.
Historia lubi zataczać koło. Choć w tym roku znawcy tematu inny wieszczą problem. Nie z listą jednak związany, a z wiadomym Trybunałem. Czytam o wszystkich możliwych rodzinnych kłótniach i swarach, jakie świąteczne życzenia i konsumpcję tradycyjnego karpia mają zastąpić z pewnym niedowierzaniem. Syn będzie jechał setki kilometrów do matki, by po godzinie z hukiem za drzwi wylecieć? Panowie wieszczkowie, chyba nie znacie polskich rodzin. Wyłączą się z politycznej jatki skutecznie, a pomogą w tym media. (Chociaż raz na coś się przydadzą.) Nie ma bowiem lepszego paliwa na rodzinne i towarzyskie spory jak dwóch polityków, kłócących się przed kamerą. A tych na szczęście w świąteczne dni nikt do studia nie zaprasza. Na ekranach będą migotały choinki, w eter popłyną kojące dźwięki Lulajże Jezuniu, z oczu łzy, że doczekaliśmy, więc daj nam Boże na kolejny rok, i tak dalej. Problem wróci, ale wtedy będziemy już po świętach.
I to jest powód, by poświęcić mu kilka słów, zawężając temat do jednego wycinka rzeczywistości – Internetu. Że on jest pamiętliwy chyba już wszyscy dobrze wiedzą. A że owa pamiętliwość jest niemiłosierna zaczynamy doświadczać coraz bardziej. Pół biedy, gdy ta niemiłosierna pamiętliwość dochodzi do głosu w środowisku religijnie obojętnym (co nie znaczy, że jest dozwolona). Gorzej, gdy doświadczamy jej w miejscach jednoznacznie deklarujących wiarę i powołujących się na autorytet Kościoła. Spokojnie, nie chcę niwelować różnic. One były, są i będą. Chodzi o sposób wyrażania odmiennego zdania. Cytował nie będę, choć z naszych archiwów całkiem pokaźny wypis da się sporządzić. Chcę natomiast wszystkim niesionym emocjami postawić ważne pytanie: o świadectwo, jakie wklepywaniem inwektyw w klawiaturę komputera wydajemy Bogu i sobie. Może warto na małej karteczce napisać: Jestem chrześcijaninem, świadkiem miłosiernej miłości Boga. I przykleić ją gdzieś u góry ekranu. Nie czekając na „po świętach”. Być może dzięki temu doczekamy czasów, gdy miejsce zapamiętałych w niemiłosierdziu zastąpią zapamiętali w kulturze. Najpierw na wszelkiej maści forach religijnych. Potem będziemy mogli wypłynąć na szersze i głębsze wody.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.