Polacy podczas II wojny światowej dali świadectwo temu, że człowiek, w imię miłości bliźniego, jest gotów poświęcić własne życie – mówił o tym przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki 17 marca, podczas uroczystości związanych z otwarciem Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej (archidiecezja przemyska).
W homilii wygłoszonej podczas uroczystości w Markowej, miejscu życia i śmierci rodziny Ulmów, abp Stanisław Gądecki przywołał sylwetkę Józefa Ulmy. Jak powiedział, był on „człowiekiem wszechstronnym, otwartym na sprawy ludzi”, wiele czytał, nieustannie się dokształcał, pasjonował się fotografią, miał wiele planów na przyszłość. W czasie II wojny światowej, Ulma zaangażował się w pomoc eksterminowanym Żydom i w 1942 roku przyjął pod swój dach ośmioro Żydów - pięciu mężczyzn z Łańcuta oraz swoich sąsiadów. 24 marca 1944 roku niemieccy żandarmi rozstrzelali najpierw Żydów mieszkających u Ulmów, a następnie Józefa i Wiktorię Ulmów wraz z ich dziećmi.
Abp Gądecki przytoczył w homilii m.in. dane z badań naukowych prowadzonych dla Kaplicy Pamięci w Toruniu, w których ustalono listę imienną ponad 1050 osób, które – podobnie jak rodzina Ulmów – zginęły za pomoc ludności żydowskiej. Wśród opinii historyków, Przewodniczący Episkopatu przytacza m.in. zdanie żydowskiego historyka prof. Antony Polonsky'ego, który stwierdził, że aby ratować jedną osobę żydowskiego pochodzenia w czasie Holokaustu, potrzeba było przynajmniej dwóch lub trzech osób wspierających. "Przyjmując więc zatem, że dzięki polskiej pomocy ocalało 40-60 tys. Żydów. To daje liczbę między 160 000 a 360 000 Polaków, którzy z narażeniem swego życia i życia członków swoich rodzin pomagali ocalić Żydów” - oceniał Polensky.
Inny historyk, którego przywołał abp Gądecki, Hans Furth podaje liczbę ponad miliona obywateli polskich pomagających Żydom w czasie II wojny światowej. „Żaden naród w Europie nie złożył tak licznych ofiar na ołtarzu pomocy Żydom, jak złożyli ją Polacy. Dali świadectwo temu, że człowiek w imię miłości bliźniego jest gotów poświęcić własne życie” – podkreślił w homilii abp Stanisław Gądecki. Mówił też o zaangażowaniu Kościoła katolickiego w pomoc niesioną Żydom. Zaznaczając, że wśród trzynastu biskupów diecezjalnych, jedenastu było zaangażowanych w tę pomoc, a postawa kolejnych dwóch jest w trakcie kwerendy. Około 1000 księży katolickich ratowało Żydów, a około 30 zginęło z tego powodu. Pomocy udzielano też w 360 domach sióstr zakonnych i 70 klasztorach męskich w Polsce.
W ostatniej części homilii abp Gądecki nawiązał do czytanego w dzisiejszej liturgii fragmentu Księgi Rodzaju, według którego Abraham miał służyć Bogu i „być nieskazitelny”. „Bycie nieskazitelnym i doskonałym nie leży w granicach ludzkich możliwości. Staje się to możliwe tylko dzięki Bożej pomocy” – wskazywał Przewodniczący Episkopatu. Mówiąc też o tym, że dobroć ostatecznie wszystko obraca na korzyść sprawiedliwego, „przy okazji wystawiając na próbę - aby po jej pokonaniu – tym jaśniej ukazała się jego pobożność”. „W życiu i śmierci Ulmów, Baranków i wielu, wielu innych Polaków nie było inaczej” – dodawał abp Gądecki. Kończąc homilię, zachęcił do dziękowania Bogu „za wszystkich, którzy przywracają pamięć o bohaterskich Polakach, z czasów II wojny światowej, którzy – wierni nakazowi Bożemu „służ mi i bądź nieskazitelny” – ratowali „tych, którzy mieli zginąć”.
Podczas wizyty Pary Prezydenckiej w Muzeum Zamku w Łańcucie, prezydent Andrzej Duda wręczył odznaczenia państwowe za bohaterską postawę i niezwykłą odwagę wykazaną w ratowaniu życia Żydom podczas II wojny światowej.
Dzięki setkom tysięcy Polaków, którzy ratowali Żydów w czasie II wojny światowej, naród polski mógł przetrwać godnie. Dzięki nim Polska może być dziś dumna - mówił w czwartek w Łańcucie prezydent Andrzej Duda podczas ceremonii wręczenia odznaczeń państwowych Polakom ratującym Żydów.
Prezydent zaznaczył, że Polacy i Żydzi żyją razem na polskich ziemiach od tysięcy lat. Jak mówił, Żydzi wielokrotnie przelewali krew za Polskę, by polskie państwo trwało. "Przez stulecia trwała symbioza Polaków i Żydów na tych terenach; wspólnego sąsiedzkiego życia, realizowania codziennych życiowych potrzeb, robienia interesów, budowania swojego życia osobistego, rodzinnego, budowania swojego życiowego powodzenia" - powiedział prezydent.
Trwało to - mówił prezydent - aż do tragicznego momentu, kiedy Polska została napadnięta najpierw przez hitlerowskie, nazistowskie Niemcy, a potem przez Związek Sowiecki i zniknęła z mapy. "Nie było państwa polskiego w sensie instytucjonalnym i geograficznym i nie miał kto w sposób bezpośredni bronić mieszkających tutaj ludzi" - dodał. Jak mówił, najeźdźca uważał Polaków za niewolników, naród żydowski postanowił zniszczyć.
"Rozpoczął się proces zagłady, którą na tych ziemiach, na których żyli Polacy razem z Żydami, widać było bardzo wyraźnie. I był sprzeciw Polskiego Państwa Podziemnego, polegający na utworzeniu Rady Pomocy Żydom +Żegota+; sprzeciw polegający na misji Jana Karskiego, wysłanego by światu, Europie Zachodniej, Stanom Zjednoczonym zawieźć świadectwo co się na terenach Polski dzieje, że jest Holokaust, że naród żydowski jest niszczony" - podkreślił prezydent.
Jak mówił, były też odezwy Polskiego Państwa Podziemnego do Polaków, wzywające do pomocy współobywatelom pochodzenia żydowskiego, w których mówiono "o moralnym i obywatelskim obowiązku pomocy". "Mówiło o tym także wielu księży w Polsce, wprost do wiernych w trakcie kazań, choć zarządzeniem nazistowskich Niemiec każda pomoc Żydom miała być karana śmiercią" - zaznaczył prezydent.
Jak podkreślił, mimo tego zagrożenia "były w Polsce setki tysięcy ludzi, Polaków, którzy nie odmówili pomocy". "Dziś miałem zaszczyt, wielki dla mnie jako człowieka, idąc śladami pana prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego, odznaczyć tych, którzy nie zamknęli drzwi, którzy je szeroko otwarli i powiedzieli: +chodźcie, damy radę+, mając świadomość, czym to grozi" - powiedział prezydent.
"Jestem zaszczycony, że mogę w imieniu Rzeczpospolitej, wszystkim państwu - tym bohaterom, ich najbliższym, tym, którzy uwieczniają pamięć o tych niezwykłych czynach - podziękować. Dzięki temu, kim wtedy okazaliście się wy i wasi najbliżsi, także dzięki temu, Rzeczpospolita może być dzisiaj dumna" - powiedział.
Jak podkreślił, Polacy ratując Żydów, okazali się bohaterami równymi tym, którzy walczyli z bronią w ręku z najeźdźcą. "Bohaterami, o których absolutnie nie wolno zapomnieć, którzy w bezprecedensowy sposób przyczynili się do tego, że byliśmy w stanie przetrwać godnie jako naród i możemy iść dzisiaj - właśnie dzięki Państwu i Państwa najbliższym - z podniesioną głową" - powiedział prezydent.
"Możemy chodzić z podniesiona głową dzisiaj w Izraelu do Instytut Jad Waszem, bo najwięcej drzew upamiętniających sprawiedliwych wśród narodów świata upamiętnia tam Polaków, ponad 6 tys. To jest nasz wielki powód do dumy" - powiedział Andrzej Duda.
Instytut Jad Waszem uhonorował dotychczas blisko 6,5 tys. Polaków Medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Podczas uroczystości otwarcia Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej k. Łańcuta (Podkarpackie) prezydent mówił, że "Polska, a także sprawiedliwość dziejowa takiego pomnika potrzebowała".
"To niezwykle przejmujące muzeum. Jestem ogromnie wdzięczny i dziękuję w imieniu Rzeczpospolitej wszystkim tym, którzy przyczynili się do jego powstania" - mówił prezydent.
Przypomniał, że "nasze narody; polski i żydowski przez tysiąc lat żyły na tej ziemi". "Te tysiąc lat wspólnej historii doznało straszliwej wyrwy, jaką był Holokaust na okupowanych przez Niemców polskich ziemiach" - zaznaczył.
"Nie tylko Józef i Wiktoria Ulmowie oraz ich dzieci w ten sposób zginęli. Były dziesiątki, setki takich rodzin; tysiące ludzi, którzy za pomoc swoim pobratymcom, współobywatelom oddali swoje życie" - mówił prezydent. Podkreślił, że ratujący żydowskich współobywateli zdawali sobie sprawę z ponoszonego ryzyka. "Wielkiego ryzyka, ryzyka śmierci, bo za pomoc Żydom groziła tutaj w okupowanej Polsce kara śmierci, jak nigdzie indziej na świecie i była bezwzględnie wykonywana, tak jak tutaj" - mówił.
Przeczytaj komentarz:
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.