Kiedy abp Nycz zaczął mówić o prawdziwych problemach współczesnych kobiet otrzymał kilkakrotne owacje, bardzo rzadkie, podczas żeńskiego pielgrzymowania.
- Słyszymy nieraz dyskusje o roli i miejscu kobiety w społeczeństwie – mówił z piekarskiego wzgórza abp Nycz. - Jednak zamiast rzeczywistej troski o kobietę i o rodzinę pada wiele modnych dzisiaj haseł, mających niewiele wspólnego z troską o zapracowane kobiety, które angażując się w pracy zawodowej, dźwigają drugi etat w domu, w życiu rodzinnym i w wychowaniu dzieci. Rozwiązanie tego problemu nigdy nie będzie polegać na tym by was zwolnić z tego drugiego etatu, gdyż jest to po prostu niemożliwe, a jeśli tak się dzieje to zawsze ze szkodą dla rodziny i wychowania. Zadań w rodzinie nie da się podzielić parytetowo po 50 % jak się to niektórym wydaje – podkreślił.
Kaznodzieja podkreślił niezastąpioną rolę kobiety. Polega ona nie tylko na tym, że wyłącznie kobiety rodzą dzieci, ale też nikt nie wychowa dzieci lepiej niż matka, zwłaszcza w pierwszym okresie życia młodego człowieka. - Braku matki nie zastąpi ani najlepszy żłobek, ani najwspanialsze przedszkole, ani nawet mąż będący na urlopie wychowawczym. Co powinniśmy zrobić wszyscy, sami małżonkowie, Państwo, Samorządy, Kościół, by kobieta nie musiała, ale mogła na czas wychowywania dzieci mieć wolny czas od pracy zawodowej lub przynajmniej wykonywać ją w zmniejszonym wymiarze godzin, bez obawy że po takim urlopie nie będzie miała do czego wrócić? Czy Państwa nie powinno być stać na to, by wychowywanie dzieci traktować jako najważniejszą w społeczeństwie pracę i przynajmniej zaliczać ten czas do wysługi lat w całym przebiegu pracy kobiety? Co zrobić, aby kobieta nie musiała ukrywać swojego błogosławionego stanu, z obawy, że będzie zwolniona, czy nieprzyjęta do pracy. Bez odpowiedzi na te pytania przez ludzi odpowiedzialnych za Polskę, za rodziny, mówienie o problemach demograficznych, pozostanie tylko czczym gadaniem. Potrzebuje rodzina, potrzebują małżonkowie, potrzebują kobiety, potrzebuje Polska, długofalowej rzeczywistej polityki prorodzinnej, a nie tylko socjalnej wobec rodzin – zaznaczył metropolita warszawski.
Podkreślił też, że Kościół pozostanie wierny swej nauce, mimo opinii, formułowanych przez niektóre środowiska. - W trakcie dyskusji nad miejscem kobiety w społeczeństwie słyszymy nieraz głosy, że to Kościół jest winien braku równouprawnienia, gdyż głosi przestarzałą i konserwatywną naukę na temat miejsca kobiety w Kościele i świecie - mówił abp Nycz. - Jeśli miarą nowoczesności miałoby być takie zrównanie was, drogie siostry, z mężczyznami, o jakim marzą niektóre środowiska feministyczne, pozornie tylko szukające dobra kobiet, to wiedzcie, że Kościół właśnie dlatego pozostanie konserwatywny w swoim nauczaniu i w swoim nieustannym przypominaniu o godności kobiety, która bierze się z macierzyństwa i rodzicielstwa, a służy rodzinie i wychowaniu. Wspaniałość i wielkość kobiety ma swój wzór w Maryi, Matce Chrystusa i naszej Matce. Kościół pozostanie wierny tej nauce właśnie po to, aby rzeczywiście bronić kobiety, rodziny i ludzkie życie od poczęcia do naturalnej śmierci – zaakcentował kaznodzieja.
Również metropolita katowicki abp Damian Zimoń, witając pątniczki wspomniał, że współczesny świat potrzebuje więcej miłości w prawdzie. - Z ust wielu kobiet słyszymy wołanie o lepszy świat, bardziej sprawiedliwy, życzliwy dla dzieci i ludzi starszych - Zacytował również słowa znanego reżysera, Krzysztofa Zanussiego: „żyjemy w świecie «wiecznego karnawału», ukrywając przed sobą i innymi fakt istnienia śmierci, cierpienia i że za wszystko trzeba płacić – także za miłość”. Nawiązując do tej diagnozy, metropolita katowicki stwierdził: - Zapominamy o miłości, będącej totalnym zwróceniem się ku drugiemu, patrzeniem, jak powiedział twórca „Małego Księcia” Antonie Saint Exupery – „razem we wspólnym kierunku”. Żona Zanussiego – Elżbieta Grocholska, wywodząca się z rodziny arystokratycznej, do której należały odebrane po wojnie olbrzymie majątki, powtarza, że nie ważne są rzeczy materialne, czyli stan posiadania, ale to, co się samemu posiada we wnętrzu. Nasza miłość do świata musi się skupiać na tym, żeby stale tworzyć dobro i piękno - mówi. - A to wcale nie musi być wygodne.
Metropolita katowicki zauważył również, że ruchy feministyczne wywalczyły paniom prawo do pracy, ale to dla wielu z nich okazało się pułapką. Dziś pracujące zawodowo kobiety często dźwigają na swych barkach podwójny bagaż – oprócz pracy również wychowanie dzieci, opiekę nad starzejącymi się rodzicami i troskę o dom.
– Dla mnie pielgrzymowanie rozpoczęło się, gdy w 1956 roku przybyłam z Grodna do Polski. Nie umiem powiedzieć po raz który jestem w Piekarach na pielgrzymce. Wiem, że na warszawskiej byłam 13 razy, a na wileńskiej 16. Wczoraj zresztą zakończyłam pątniczą wędrówkę z Warszawy do Częstochowy – powiedziała KAI Władysława Jochlik. Do jej bluzki przypięty był moherowy berecik. - Dlatego dla mnie 2 godzinna pielgrzymka, nawet jeśli trzeba wyruszyć o 5.30 nie jest niczym trudnym. W tym roku modlę się o nowe powołania kapłańskie i świętość księży. Przybyłam wraz z 130 osobową grupą ze Świętochłowic z parafii św. Józefa. Około trzydziestu procent tej grupy to moja rodzina. Zachęciłam bowiem wszystkich najbliższych do wspólnego pielgrzymowania. Dziś są ze mną córki, synowe i wnuczki. Wszystkich panów –nawet 2 i 4-letniego wnuka zostawiłyśmy w domu, wszak przybywają na piekarską Kalwarię w maju.
Irena Dobrzyńska przybyła z koleżankami tramwajem z Chorzowa Batorego. - Z naszej parafii wyruszyła też pielgrzymka piesza, nie czułam się jednak na siłach, aby iść. Mam już bowiem 71 lat - wyznaje. - Do Piekar po raz pierwszy przybyłam z mamą. Sama zaszczepiłam swoją pasję dzieciom i wnukom. W tym roku wnuczki szły pieszo do Częstochowy, a za niedługo dojdą tutaj do nas. Przybyłam tutaj aby modlić się o zdrowie swojej rodziny, a zwłaszcza męża.
Po południu pielgrzymi będą jeszcze uczestniczyć w godzinie młodzieżowej oraz modlitwie różańcowej.