"Sytuacja jest poważna i się pogarsza. Ruch rebeliancki talibów się umocnił i jest bardziej wyrafinowany w swojej taktyce" - powiedział w niedzielnym wywiadzie telewizyjnym przewodniczący Kolegium Połączonych Sztabów USA, admirał Mike Mullen.
Gen. Curtis Scaparotti, dowódca sił USA we wschodnim Afganistanie powiedział dziennikarzom, że wojskowi dowódcy sił NATO w Afganistanie, którzy w niedzielę spotkali się w Kabulu ze specjalnym wysłannikiem Białego Domu Richardem Holbrookiem, poinformowali go, że potrzebują więcej żołnierzy i wsparcia technicznego, by móc walczyć z nasilającą się rebelią Talibów .
Rebelianci umocnili się w wielu miejscach, zwłaszcza na wschodzie, blisko granicy z Pakistanem.
Dowódca włoskich sił w Afganistanie, gen. Rosario Castellano powiedział Holbrookowi, który przebywał w Afganistanie w czasie weekendu, odwiedzając cztery ośrodki dowodzenia wojskami USA w tym kraju. że również granica z Iranem jest "bardzo nieszczelna" i ani on, ani władze afgańskie, nie dysponują wystarczającymi siłami, by zapobiec przemytowi broni. Według Castellano, Afgańczycy mają tylko 170 żołnierzy na liczącym niemal 1000 km odcinku granicy z Iranem.
Wysłannicy USA zaczynają postrzegać cały region obejmujący wschodni Afganistan i tereny przygraniczne, jako "jedno pole walki" - pisze agencja Reutera.
Prezydent Barack Obama zarządził podwojenie amerykańskich wojsk w Afganistanie. Wysłał tam już dodatkowych 17 000 żołnierzy, a do końca roku ma ich tam być 68 tysięcy. Oznacza to potrojenie sił USA w Afganistanie w porównaniu ze stanem sprzed 2-3 lat. Z zaprezentowanych Holbrooke'owi ocen wynika, że mimo wysłania do Afganistanu dodatkowych 17 tys. żołnierzy USA, sytuacja na froncie nie zmieniła się na lepsze - pisze "New York Times". Dodaje, że dowódcy wojsk amerykańskich narzekali na niedobór żołnierzy, wskazując iż z powodu niedostatecznych sił nie są w stanie realizować poleconej im misji.
Według informacji podanej przez "New York Timesa", obecnie w Afganistanie przebywa około 57 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Dziennik nie precyzuje, czy dowódcy czterech baz, w których przebywał Holbrooke, określili konkretnie, jakiego wsparcia potrzebują.
Według opublikowanego w minionym tygodniu sondażu "Washington Post" i telewizji ABC News, już ponad połowa Amerykanów (51 procent) uważa jednak, że operacja w Afganistanie nie ma dalszego sensu.
W niedzielę szef Kolegium Połączonych Sztabów USA, admirał Mike Mullen, przyznał w wywiadzie telewizyjnym, że sytuacja militarna w Afganistanie się pogarsza; zapewnił jednak, że dowódca stacjonujących w Afganistanie wojsk, generał Stanley McChrystal, nie poprosił na razie o nowe posiłki.
Reuters podkreśla, że oczekiwania dowódców NATO, którzy liczą na wzmocnienie sił amerykańskich w Afganistanie, mogą się okazać bardzo trudne do spełnienia, ponieważ napotkają z pewnością na opór ze strony Kongresu oraz amerykańskiej opinii publicznej.
"Sytuacja jest poważna i się pogarsza. Ruch rebeliancki talibów się umocnił i jest bardziej wyrafinowany w swojej taktyce" - powiedział admirał Mullen w programie telewizji CNN "State of the Union". Mullen wypowiedział się również o Afganistanie w telewizji NBC News w programie "Meet The Press". W wywiadzie dla tej ostatniej telewizji szef Połączonych Sztabów wyraził zaniepokojenie, że w USA maleje poparcie opinii publicznej dla wojny.
Według opublikowanego w minionym tygodniu sondażu "Washington Post" i telewizji ABC News, już ponad połowa Amerykanów (51 procent) uważa, że operacja w Afganistanie nie ma dalszego sensu."Te liczby oczywiście nas martwią" - powiedział. Mullen był dotychczas znany z ostrożności w wypowiedziach publicznych na politycznie drażliwe tematy.
Tymczasem w wywiadzie dla telewizji ABC News były republikański kandydat na prezydenta, senator John McCain wyraził opinię, że Obama powinien się kierować zaleceniami dowódców kierujących operacjami w Afganistanie i jeśli będą oni chcieli więcej wojsk, spełnić ich postulaty.Powiedział też, że niepokoi się, iż dowódca wojsk, generał McChrystal, będzie naciskany, aby nie prosić o więcej wojsk.
Zapytany, czy chodzi o presję ze strony Obamy, odpowiedział: "Nie sądzę, by to pochodziło od prezydenta; raczej od ludzi z jego otoczenia i innych, którzy nie chcą znaczącego zwiększenia tam naszej obecności wojskowej". Przeciwko eskalacji wojny występuje wielu demokratycznych członków Kongresu z lewego skrzydła tej partii. Obama ma znacznie większe poparcie wśród Republikanów dla swej twardej polityki.
Niedzielny "Washington Post" ujawnił jednak podział w tej sprawie w samym kierownictwie administracji. "Wiceprezydent Joe Biden przewodzi rosnącemu obozowi sceptyków w administracji, którzy argumentują, że czas zmniejszyć skalę misji w Afganistanie, a nie ją zwiększać" - napisał czołowy publicysta dziennika David Ignatius.Według niektórych źródeł, za eskalacją zaangażowania USA w Afganistanie jest m.in. sekretarz stanu Hillary Clinton.
Raport generała McChrystala w sprawie sytuacji na froncie afgańskim i ewentualnych potrzeb armii ma zostać opublikowany we wrześniu.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.