W Ministerstwie Edukacji Narodowej rozpoczęło się w czwartek rano spotkanie związków zawodowych działających w oświacie z przedstawicielami rządu dotyczące wysokości podwyżek dla nauczycieli w przyszłym roku. Związkowcy mają oficjalnie przedstawić swoje stanowiska wobec propozycji premiera Donalda Tuska, by wynagrodzenia nauczycieli w 2010 r. wrosły tylko raz, we wrześniu, o 7 proc.
Podczas czwartkowego spotkania w MEN stronę rządową reprezentują: szef Zespołu Doradców Strategicznych Premiera Michał Boni i dwie wiceminister edukacji: Krystyna Szumilas i Lilla Jaroń.
Związkowcy przed spotkaniem powiedzieli dziennikarzom, że będą zabiegać o większy wzrost płac.
Jak zwracali uwagę przedstawiciele Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" i Forum Zwiąków Zawodowych, zaproponowane 7 proc. od września to średniorocznie 2,3 proc., czyli mniej niż wcześniej proponował rząd (1 proc. od stycznia i 3 proc. od września). Wtedy średniorocznie podwyżka wyniosłaby 2,5 proc. "To mniej niż prognozowana inflacja w przyszłym roku" - powiedział Ryszard Proksa z oświatowej "S". Związek chce wprowadzenia podwyżki już od stycznia.
"Jeśli jest tak źle, że rząd nie może znaleźć pieniędzy dla nauczycieli, to niech wycofa się z wprowadzania w tym roku jednej dodatkowej obowiązkowej godziny pracy dla nauczycieli w tym roku szkolnym i drugiej w przyszłym roku" - oświadczył Proksa.
Forum Związków Zawodowych chciałoby podwyżki już od kwietnia. "Opowiadamy się też za 6-7- proc. średniorocznym wzrostem płac" - powiedział przewodniczący Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz.
Związek Nauczycielstwa Polskiego chce zabiegać o zapis w porozumieniu o co najmniej 8-proc. wzroście płac. Według prezesa ZNP Sławomira Broniarza, 7 proc. od września to w przypadku nauczycieli dyplomowanych, czyli o najwyższym stopniu awansu zawodowego, 170 zł.
Michał Boni, pytany przez dziennikarzy, czy możliwy jest w przyszłym roku wzrost nauczycielskich pensji o więcej niż 7 proc. we wrześniu, powiedział, że wszystko zależy od tego, jak w przyszłym roku będzie wyglądała sytuacja gospodarcza. Zaznaczył, że zawsze można powrócić do rozmów.
Według Boniego, podwyżka o 7 proc. od września 2010 r. kosztować będzie budżet 1,88 mld zł. Podkreślił, że żadna grupa zawodowa nie dostanie w przyszłym roku podwyżek takich jak nauczyciele. Dodał, że edukacja i nauczyciele są nadal priorytetem rządu.
Zgodnie z porozumieniem zawartym w ubiegłym roku między związkami zawodowymi działającymi w oświacie a rządem, wzrost wynagrodzeń nauczycieli w przyszłym roku ma być nie mniejszy niż w tym roku, ale parametry wzrostu mają zależeć od możliwości budżetu państwa. W tym roku nauczyciele dostali jedną podwyżkę rzędu 5 proc. Drugą mają otrzymać pod koniec września - również 5 proc.
Na początku sierpnia Boni zaproponował związkowcom w imieniu rządu wzrost płac nauczycieli w 2010 r. o 1 proc. w styczniu i o 3 proc. we wrześniu. Jak poinformował, proponowana podwyżka kosztowałaby budżet państwa 1,6 mld zł. Wysokość podwyżki, niższej niż zapisano w ubiegłorocznym porozumieniu, tłumaczył kryzysem.
W poniedziałek premier powiedział dziennikarzom, że w przyszłym roku nie będzie dwóch podwyżek dla nauczycieli, ale tylko jedna we wrześniu - 7-procentowa. "Dzielenie podwyżki - wariant 1 proc. plus 3 proc. - jest powrotem do nienajlepszej praktyki symbolicznych podwyżek, które na końcu są upokarzające dla tych, którzy to biorą" - uznał.
Donald Tusk oświadczył, że niezależnie od kryzysu wyższe wynagrodzenia dla nauczycieli muszą być priorytetem. "Jeśli nic się nie zdarzy w polskiej gospodarce krytycznego, jeżeli wychodzenie z sytuacji kryzysowej będzie dobrze postępowało, w roku 2011 wrócimy do sekwencji podwyżek 5 plus 5, bo umówiliśmy się na wzrost w ciągu całej kadencji, który osiągnie per saldo 50 proc., a w roku 2012 uzupełnimy to, czego nauczyciele nie otrzymają w roku 2010" - zadeklarował premier.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.