Co by się stało, gdyby nagle wszyscy katolicy na świecie przejęli się papieską prośbą i zaczęli modlić w zaproponowanych intencjach? Na szturm ponad miliarda katolików niebo nie mogłoby pozostać obojętne. Czy papieskiej prośby nie traktujemy trochę z przymrużeniem oka? A może nie do końca wierzymy, że nasze „naprzykrzanie się Panu Bogu” może odnieść jakiś skutek?
Skąd taki temat komentarza? Proste. Zaczął się nowy miesiąc, a z nim nowe intencje, które mamy objąć modlitwą. Skoro ktoś o nią prosi, to mu na tym zależy. Sami też prosimy o modlitwę wtedy, gdy coś jest dla nas szczególnie ważne lub trudne.
Tradycyjnie Papież przygotowuje dwie intencje: ogólną - poświęconą kwestiom życia codziennego i misyjną – związaną z powszechną misją Kościoła. Pierwsza wydaje się nam bliższa, choćby dlatego że dotyczy kwestii z którymi stykamy się na co dzień. W ubiegłym miesiącu modliliśmy się, by „opinia publiczna poświęcała więcej uwagi problemowi milionów wypędzonych i uciekinierów, a także by znaleziono konkretne rozwiązania dla ich tragicznej często sytuacji”. We wrześniu Papież prosi o modlitwę o to, by bardziej odkrywać moc Słowa Bożego w życiu. Nie jest to prośba abstrakcyjna, ale ukazanie, że Pismo Święte jest Księgą Życia, zawierającą odpowiedź na nasze najgłębsze pytania, pragnienia i aspiracje. Wcześniej zachęcał do modlitwy o wzrost liczby wolontariuszy pomagającym wielkodusznie innym, czy o to, by wspólnota międzynarodowa pomagała krajom ubogim zwłaszcza w uwolnieniu ich od ogromnego ciężaru zadłużenia zagranicznego. A jeszcze wcześniej była modlitwa za rodziny, by zawsze były miejscem wychowania do miłości, rozwoju osobistego i przekazywania wiary. Przykłady można mnożyć.
Intencja misyjna dotyka przeważnie jakiejś otwartej rany w życiu Kościoła. Często chodzi o kraje w których chrześcijanie giną, są prześladowani czy nie cieszą się pełną wolnością. Przez 2 tysiące lat ok. 43 milionów chrześcijan poniosło śmierć za wiarę. Połowa z nich zginęła w ubiegłym wieku. Męczeństwo jak wiemy niestety nie odeszło do historii, wciąż codziennie giną za wiarę kolejni uczniowie Chrystusa. Tak jest też w Laosie, Kambodży i Birmie, bo właśnie za chrześcijan tych azjatyckich krajów Benedykt XVI prosi byśmy się modlili we wrześniu, by mimo trudności nie tracili odwagi i dalej głosili Ewangelię.
Tej odwagi coraz bardziej potrzeba i nam. Prośba o modlitwę staje się w naszych czasach coraz mniej poprawna politycznie. Można za nią stracić pracę, jak dowodzi historia brytyjskiej pielęgniarki, która zaproponowała chorej osobie, że się za nią pomodli. W nowoczesnych społeczeństwach Bóg i wiara mają stać się sprawą ściśle prywatną, a modlitwa tematem tabu, o którym nie wypada głośno mówić, a co dopiero o nią kogoś poprosić.
Na szczęście Benedykt XVI wierzy w moc modlitwy i dlatego powierza nam naprawdę ważne sprawy, które po ludzku często wydają się niemożliwe do rozwiązania. Reszta zależy od papieskiego pogotowia modlitewnego, czyli mnie i ciebie.