Reklama

Kontrowersje wokół bombardowania

Niemiecki minister obrony Franz Josef Jung przyznał w poniedziałek po raz pierwszy, że w piątkowym bombardowaniu NATO w afgańskiej prowincji Kunduz mogli zginąć również cywile.

Reklama

"Wydaje się, że przeważającą liczbę ofiar stanowili talibowie" - powiedział Jung w telewizji ZDF. Jeszcze w niedzielę podtrzymywał wersję, że w ataku zginęli talibscy rebelianci, a wśród zabitych nie było cywili.

Rzecznik resortu Thomas Raabe podkreślił jednak na konferencji prasowej, że akcja, przeprowadzona z rozkazu niemieckiego dowódcy w Kunduzie, była "militarnie uzasadniona i właściwa". Ostrzegł też przed przedwczesnym wyciąganiem wniosków na temat tego, co zdarzyło się w Kunduzie.

Według agencji dpa prawdopodobnie we wtorek w Bundestagu kanclerz Angela Merkel przedstawi informację rządu na temat akcji w Afganistanie. Domagali się tego politycy opozycji.

W nocy z czwartku na piątek amerykańskie samoloty NATO zbombardowały dwie cysterny z benzyną, uprowadzone przez talibów. Okoliczności akcji, podjętej z rozkazu dowódcy Bundeswehry, wyjaśnia zespół dochodzeniowy sił ISAF.

Wciąż nie ustalono ostatecznie liczby ofiar. W piątek niemiecka armia informowała o 56 zabitych. Jednak w poniedziałek gubernator afgańskiego dystryktu Chardarah, Abdul Wahid Omarkhel, powiedział agencji dpa, że w wyniku bombardowania zginęło 135 osób, w tym wielu cywili. Dodał, że sporządził listę ofiar i przekazał ją prezydentowi Afganistanu Hamidowi Karzajowi, który przybył na miejsce akcji.

Także amerykański dziennik "Washington Post" napisał w niedzielę, że w wyniku bombardowania zginęło ok. 125 osób, w tym 20 cywilów. Według amerykańskiej gazety decyzję o akcji podjęto na podstawie jednego tylko źródła informacji, co może stanowić pogwałcenie reguł ustanowionych przez dowódcę wojsk USA i NATO w Afganistanie, generała Stanleya McChrystala.

Akcję w Kunduzie skrytykowały w miniony weekend niektóre kraje europejskie, w tym Francja i Szwecja, która przewodniczy obecnie UE. Szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner ocenił, że bombardowanie było "wielkim błędem".

Wywołało to jednak irytację w Berlinie. Rzecznik ministerstwa obrony oświadczył, że nie rozumie krytycznych wypowiedzi, jakie miały miejsce "na tak wczesnym etapie i na temat sytuacji, która jest daleka od wyjaśnienia". Również wiceminister obrony Christian Schmidt ocenił w telewizji ZDF, że "ministrowie z europejskich krajów powinni poczekać na zakończenie dochodzenia".

Niemieccy politycy krytykują też działania informacyjne ministerstwa obrony Niemiec. Zdaniem byłego szefa tego resortu Volkera Ruehe (CDU) polityka informacyjna obecnego ministra, czyli Franza Josefa Junga, jest "katastrofą". "Należy całkowicie upublicznić proces podjęcia decyzji (o nalocie) po stronie niemieckiej" - ocenił Ruehe, cytowany przez dziennik "Hamburger Abendblatt".

Także zdaniem przewodniczącej komisji obrony Bundestagu Ulrike Merten (SPD) Jung powinien był "szybko i wyczerpująco" poinformować o okolicznościach akcji w okolicach Kunduzu.

Ponownie pojawiły się także apele o ustalenie daty zakończenia misji Bundeswehry w Afganistanie. Były socjaldemokratyczny kanclerz Gerhard Schroeder ocenił w miniony weekend, że w 2015 roku należy zakończyć międzynarodowe zaangażowanie sił niemieckich.

Jednak szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier uznał, że "konkretny termin mógłby zostać zrozumiany przez niewłaściwe osoby w Afganistanie jako zachęta". Opowiedział się jednocześnie za tym, by wspólnota międzynarodowa oraz nowe władze Afganistanu poczyniły "wiążące ustalenia, dotyczące celów i czasu trwania" międzynarodowej misji.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
4°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
1°C Wtorek
rano
3°C Wtorek
dzień
wiecej »

Reklama