Ponad połowa podstawówek chce, by ich uczniowie codziennie dostawali owoce i warzywa. Ale dostawcom nie opłaca się ich dowozić do małych szkół - ubolewa gazeta "Metro".
"Owoce w szkole" to drugi po "Szklance mleka" narodowy program wdrażania dobrych nawyków żywieniowych w szkołach. Do wydania jest w sumie 12 mln euro. 9 mln daje Unia Europejska, resztę rząd: składają się ministerstwa rolnictwa, edukacji i zdrowia. Program zakłada, że uczniowie z klas I-III przez dziesięć tygodni od połowy października do połowy lutego codziennie będą dostawać zestaw z wybranym owocem (m.in. jabłka, gruszki, śliwki), warzywem (np. porcjowana marchew) i sokiem.
Szkoły do piątku mogły zgłaszać swój akces. W większości województw zrobiło to 60-70 proc. podstawówek. Nie wiadomo jednak, czy do wszystkich dzieci trafią owoce. "Dostawcom może nie opłacać się przywozić owoców do małych szkół, gdzie uczy się tylko kilkanaścioro dzieci" - przyznaje jeden z dyrektorów Agencji Rynku Rolnego. "I chociaż państwo daje pieniądze, to już od samych szkół zależy, czy dogadają się z pośrednikami" - dodaje.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.