Coraz częściej odkrywam w sobie niechęć do zabierania głosu w publicznych debatach. Zwłaszcza, gdy toczą się w Internecie.
Nie tak dawno gościli nad jeziorem państwo Z. To ich drugi pobyt w naszej okolicy. Przyjeżdżają tu z Anglii, gdzie znaleźli się po zakończeniu wojny. Ich ucieczka z Polski i życie na emigracji zasługuje na oddzielną opowieść. Byłaby to historia dramatu rozdzielonych rodzin i heroizmu matek, pragnących dołączyć z dziećmi do swych bohaterskich mężów, zmuszonych do pozostania na obczyźnie. Ale dziś nie o tym.
Spotkania z państwem Z. to prawdziwa duchowa uczta. Nie tyle ze względu na barwne opowieści, ile ze względu na język, jakim rozmawiają. Bo państwo Z., mimo tylu lat pobytu poza Ojczyzną, mówią piękną polszczyzną. Żadnych skrótów i równoważników zdań, o wulgaryzmach nie wspominając. Owszem, zdarzały się wtrącenia słów angielskich. Gdy musieli określić coś, co pojawiło się w ostatnich latach i nie znali polskiego odpowiednika. Słuchając ich wracałem w myślach do lektury Jana Parandowskiego. „Alchemia słowa”. Rzecz o pisarzach i ich warsztacie. Jedno zdanie potrafię cytować po latach. „Słowo dziwi się słowu, że w tym, a nie innym miejscu zostało postawione.” Podczas opowieści państwa Z. przeżywałem chwile zdziwienia. Jak to się stało, że ocalili w sobie język i styl, że żyjąc tyle lat wśród obcych, mówią językiem Mickiewicza, Norwida, Sienkiewicza i Wyspiańskiego? Przecież oboje chodziliśmy do szkoły w Polsce – odpowiedzieli, gdy postawiłem im to pytanie.
Coraz częściej odkrywam w sobie niechęć do zabierania głosu w publicznych debatach. Zwłaszcza, gdy toczą się w Internecie. Bynajmniej nie dlatego, że nie potrafię obronić skutecznie swoich racji lub boję się argumentów strony przeciwnej. Na myśli mam przede wszystkim język. Ubogi i okaleczony. Jakby nie chodziło o dialog, lecz o wysłanie kolejnej wiadomości tekstowej w telefonie komórkowym. Tyle że wyrażający emocje znaczek (jak kto woli „emotkę”) zastępuje lawina słów, ongiś nazywanych wulgarnymi. Zmuszony do prowadzenia rozmowy w takim klimacie mam nieprzepartą ochotę wycofać się. Uciec do świata lektur i poezji. Od dawna bliskie jest mi przekonanie Miłosza, że to poezja ocali świat.
Mało kto pamięta jeszcze wydaną przed kilkunastu laty książkę p.t. „W co wierzy ten, kto nie wierzy?” Zawiera ona listy, jakie wymieniali między sobą Umberto Eco i Kardynał Carlo Maria Martini. Pozwolę sobie zacytować dwa rozpoczynające dialog zdania. „Drogi Carlo Maria Martini, faktu, że zwracam się do Pana po nazwisku, nie wspominając o piastowanej przez Pana godności, proszę nie poczytywać mi za brak szacunku. Owszem, proszę rozumieć to jako akt hołdu i roztropności.” Gdyby nie szacowne nazwiska i tytuł książki można odnieść wrażenie, że to klasyka powieści. Albo Szymborska, w „Lekturach nadobowiązkowych” opisująca salony dziewiętnastowiecznej Warszawy. Więc można siłę argumentów wesprzeć pięknem języka, z korzyścią dla obu stron rozmowy.
Po udaremnionym przez ochronę szturmie na TVP nowy p.o. prezesa zwołał konferencję prasową, podczas której zaliczył kilka poważnych wpadek językowych. Po jej zakończeniu zastanawiano się czyja teraz jest telewizja. A mnie po głowie chodziło pytanie jaka będzie, boć poziom szefa wyznacza poziom kierowanej przez niego instytucji. Tym bardziej, że instytucja ta rzekomo pełni ważną misję. Moje obawy nasiliły się, gdy ogłoszono, że nadzór nad inną misyjną instytucją ma sprawować specjalista od wysypywania zboża z wagonów. Być może niebawem, w jakiejś audycji literackiej, będzie dane nam usłyszeć: „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z torów przez uszanowanie dla darów nieba… tęskno mi, Panie”.
Pozostaje zatem czekanie na kolejną wizytę państwa Z. W międzyczasie rowerowe wypady nad Gościąż z tomikiem Hopkinsa w plecaku. Z nadzieją, że zabłąka się tam jakaś bratnia dusza i będziemy mogli wreszcie porozmawiać ludzkim językiem. „To jest i tylko to jest ocalenie.”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.