Kilkadziesiąt niewidomych dzieci z całej Rwandy przebywa i uczy się w ośrodku wybudowanym na południu kraju przez polskich misjonarzy z funduszy polskiego MSZ. Ta polska pomoc jest o tyle istotna i pionierska, że w Rwandzie, wstrząśniętej przed 15 laty falą ludobójstwa, prawie 400 tysięcy dzieci nie uczęszcza do szkół, a aż co trzecie nie ma rodziców.
W uroczystym otwarciu szkoły dla niewidomych, w której uczy się 39 dzieci, wziął udział przebywający z kilkudniową wizytą w Afryce minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Szef polskiego MSZ podkreślił, że ośrodek dla niewidomych dzieci w Kibeho to wspaniałe dzieło, które ma służyć krajowi, który dużo wycierpiał i wciąż jest bardzo biedny.
"Wydaje mi się, że my, Polacy, powinniśmy być szczególnie dumni, że nasi misjonarze przy pomocy naszego MSZ z budżetu państwa polskiego zbudowali wspaniały ośrodek, który będzie służył temu krajowi, który naszej solidarności tak bardzo potrzebuje" - powiedział Sikorski. Wybudowanie ośrodka kosztowało około trzech milionów euro.
Jedna z polskich sióstr franciszkanek zajmująca się w ośrodku niewidomymi dziećmi przyznała, że codzienna praca w tej szkole jest bardzo trudna, ponieważ wszystko było trzeba zbudować od podstaw. "To jest pierwszy taki ośrodek, który proponuje dzieciom wykształcenie w szkole podstawowej stosując wszelkie możliwe dostępne metody pracy z niewidomymi" - dodała z satysfakcją.
Jej zdaniem, praca z niewidomymi dziećmi w Afryce daje podwójną radość, ale wymaga też włożenia podwójnego trudu. "To co dla mnie jest ważne to to, że te dzieci dostały nową szansę na życie i to jest główny cel, który nas tutaj wszystkich mobilizuje, który dodaje nam siły do realizacji tego programu" - podkreślała siostra.
Jak opowiadała, praca jest o tyle niełatwa, że siostry opiekujące się dziećmi wiele z podstawowych szkolnych pomocy muszą przygotowywać same. "W Rwandzie nie ma żadnego miejsca czy sklepu, gdzie można takie pomoce szkolne kupić. Jeździmy wtedy do Ugandy, mamy też pomoc od naszych sióstr, które już od lat prowadzą taki ośrodek w Afryce Południowej" - mówiła misjonarka.
Jak podkreśliła, jej największą radością jest to, że dzieci egzaminy po drugim trymestrze tego roku szkolnego napisały już w języku Braille'a. "Jest to nasza największa radość, że one same odnoszą sukcesy i chcą się uczyć, bo widzą, że to jest jakaś przyszłość dla nich" - zaznaczyła siostra.
Pytana czego dzieciom jeszcze brakuje, siostra powiedziała, że przede wszystkim pomocy szkolnych do matematyki, służących do pisemnego zapisu działań matematycznych oraz podręczników brajlowskich. "Trochę to się nam nie mieści w głowie, ponieważ w szkole w Laskach w Polsce czy w innych krajach wysokorozwiniętych każda szkoła ma drukarkę brajlowską, ma szeroko rozwiniętą bibliotekę brajlowską" - zaznaczyła siostra.
"Natomiast my tutaj zaczęłyśmy przepisywać książki ręcznie. Polegało to na tym, że na tabliczce trzeba było taką książkę wykłuć dłutkiem albo po prostu napisać kartka po kartce na maszynie brajlowskiej. Była to bardzo trudna praca" - dodała. Ale - jak podkreśliła - teraz będzie im znacznie lżej, ponieważ minister Sikorski przywiózł w prezencie drukarkę brajlowską. "Bardzo się cieszymy, że dzieci teraz będą mogły same czytać książki" - zaznaczyła.
W każdej klasie jest dziesięcioro dzieci, bo - jak mówiła - jest taka zasada, żeby nauczyciel miał bezpośredni kontakt z dzieckiem. Troje z nich zgodziło się porozmawiać chwilę z dziennikarzami z Polski. Były raczej otwarte, ciekawe i dość śmiałe. Pytana o czym marzy najbardziej, mała dziewczynka odparła: "żeby móc przyjść do tej szkoły następnego dnia". Z kolei chłopczyk dodał, że jest zadowolony, bo może w szkole się uczyć, ale też zjeść i się umyć.
Przed wizytą w szkole dla niewidomych w Kibeho, oddalonym o ponad 160 km od stolicy Rwandy Kigali, Sikorski spotkał się z premierem tego kraju Bernardem Makuzą. Polski minister zadeklarował, że Polska w ramach pomocy rozwojowej wesprze Rwandę w procesie odbudowy kraju.
Makuza zapewnił, że obecnie w Rwandzie wdrażanych jest wiele reform, które mają wspomóc odbudowę oraz pobudzić rozwój ekonomiczny. Ocenił też, że sytuacja jego kraju jest stabilna i bezpieczna.
Polski misjonarz przebywający w Rwandzie od 1980 r. pallotyn ks. Stanisław spytany przez polskich dziennikarzy o ocenę zmian w tym kraju powiedział, że po wojnie ludobójczej sytuacja polityczna i społeczna ogromnie się zmienia i spostrzega się w tej chwili ogromny rozwój miast oraz pewne zubożenie wsi.
Misjonarz opowiadał, że na wsi rwandyjskiej zdarza się skrajne ubóstwo, ponieważ ludność żyje w większości z rolnictwa, tymczasem - jak mówił - zostało ono zniszczone przez proces globalizacji i import żywności np. ze Wspólnoty Europejskiej. "Są przypadki, że ludzie głodują, zwłaszcza w okresach przedłużającej się suszy" - przyznał.
Polscy misjonarze zwracali też w rozmowach z dziennikarzami uwagę, że władze Rwandy wprowadzają wiele nowych zarządzeń, które niekiedy okazują się szkodliwe. Np. przepis, że na danym terenie można niekiedy uprawiać tylko jeden rodzaj warzyw czy owoców, utrudnia mieszkańcom wsi wyżywienie całych rodzin. Istnieje też regulacja, że dzieci nie mogą do szkoły chodzić boso, co powoduje, iż wiele z nich nie uczęszcza do niej w ogóle. Niektórzy misjonarze podkreślali jednak, że trzeba pamiętać, iż Rwanda jest teraz spokojnym krajem.
Wspomnienie roku 1994, kiedy w masakrze zorganizowanej przez plemię Hutu zginęło około miliona ludzi z plemienia Tutsi, dla większości mieszkańców nadal jest bolesną raną. "To były okropne masakry, rzeź masowa ludzi. Nie da się tego opisać. Zło, które istnieje w człowieku i ten potencjał zła, które człowiek może wyrządzić przerasta wszelkie wyobraźnie" - wspomina tamte wydarzenia ks. Stanisław.
Podkreślił jednak, że polscy duchowni zachęcają teraz ludzi do zaangażowania się we wspólne dzieła miłosierdzia. "Pracujmy razem, nie rozdrapujmy ran, które zostały zadane" - apelował. Jak dodał, on np. jest odpowiedzialny za tworzące się Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Kabuga. Za dwa tygodnie obok sanktuarium zostanie otwarta klinika dentystyczna, a może w przyszłości także hospicjum dla chorych na AIDS - opowiadał.
Jak jednak zauważył, dopóki nie będzie rozwiązania problemów nędzy w krajach afrykańskich, dopóki nie będzie prawdziwego zaangażowania na rzecz rozwoju tych krajów, a tylko dzika eksploatacja, tak jak np. w Kongo, dopóki nie będzie prawdziwych perspektyw na poprawę sytuacji, to w każdej chwili może pojawić się ryzyko wybuchu nowego konfliktu.
Sikorski odwiedził także w stolicy Rwandy Centrum Pamięci Ofiar Ludobójstwa, gdzie złożył kwiaty. Zwiedzając ekspozycję dotyczącą innych przypadków ludobójstwa w historii świata zwrócił uwagę, że wiszącą w sali dotyczącej holokaustu mapę współczesnej Polski, na której pokazano nazistowskie obozy, lepiej byłoby zastąpić mapą z okresu przedwojennego informującą, że Polska była w czasie II wojny światowej pod okupacją niemiecką. Zapowiedział przysłanie takiej mapy.
W poniedziałek późnym wieczorem szef MSZ przybył do Kenii. W środę - po wizycie w Egipcie - wróci do kraju.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.