Premier Włoch Silvio Berlusconi oświadczył w środę, że jego rząd będzie dalej pracował. W ten sposób podczas rozmowy z dziennikarzami odniósł się do wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał za niezgodną z konstytucją przyjętą w zeszłym roku ustawę o zawieszeniu procesów karnych czterech najważniejszych osób w państwie - prezydenta, premiera i przewodniczących obu izb parlamentu na czas ich kadencji.
Premier Włoch Silvio Berlusconi oświadczył w środę, że jego rząd będzie dalej pracował. W ten sposób podczas rozmowy z dziennikarzami odniósł się do wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał za niezgodną z konstytucją przyjętą w zeszłym roku ustawę o zawieszeniu procesów karnych czterech najważniejszych osób w państwie - prezydenta, premiera i przewodniczących obu izb parlamentu na czas ich kadencji.
Berlusconi powiedział w Rzymie: "Musimy rządzić pięć lat z ustawą lub bez". Następnie dodał, że "nigdy nie wierzył" w inne rozstrzygnięcie, ponieważ - stwierdził - "z Trybunałem Konstytucyjnym z 11 sędziami z lewicy niemożliwe było to, aby ustawa została zaaprobowana". W skład Trybunału wchodzi 15 sędziów.
"Stabilność tego rządu nie jest w żadnym stopniu naruszona przez to orzeczenie ani tym bardziej moja wola kontynuowania z determinacją mandatu, otrzymanego od narodu i odnowionego we wszystkich poprzednich rywalizacjach wyborczych" - zapewnił Berlusconi.
I zauważył: "Nie mam najmniejszych wątpliwości, że bezpodstawne i śmieszne oskarżenia, jakie jeszcze zostaną skierowane pod moim adresem, upadną po ocenie ze strony uczciwych sędziów, niezależnych i szanujących prawo oraz własne sumienie".
Berlusconi zasugerował dziennikarzom, że po stronie jego przeciwników stoi także prezydent Giorgio Napolitano. "Wiecie, po której stronie jest szef państwa" - zwrócił się do reporterów.
Odrzucenie ustawy o immunitecie oznacza, że może dojść do odblokowania dwóch procesów premiera. W jednym oskarżony jest o przekupienie brytyjskiego adwokata Davida Millsa, a w drugim - o oszustwa przy nabywaniu praw do emisji w jego telewizji Mediaset.
Ponadto szef rządu wyraził opinię, że w środowym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego widzi ryzyko "naruszenia równowagi" między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą w państwie. "Wszystkie zaś - podkreślił - mają swój początek w suwerenności narodu".
Minister spraw zagranicznych Franco Frattini, zapewniając, że szanuje Trybunał Konstytucyjny i jego decyzje, oświadczył, że to jego orzeczenie jest "nie do przyjęcia". Zdaniem szefa dyplomacji, "prezes Rady Ministrów powinien nadal rządzić krajem".
"Będziemy podążać dalej, realizując do końca program wyborczy, który poparła większość obywateli i który do tej pory akceptuje" - powiedział Frattini.
"Nie złamią nas" - oznajmił lider koalicyjnej Ligi Północnej Umberto Bossi, minister do spraw reform.
Większość polityków macierzystej partii Berlusconiego Lud Wolności przyznaje, że jest zdumiona orzeczeniem. Wyrażają jednocześnie przekonanie, że szef rządu przetrwa także to polityczne trzęsienie ziemi.
Trybunał skrytykował szef klubu tej partii w Senacie Maurizio Gasparri, wyrażając opinię, że sąd ten "nie daje już żadnych gwarancji".
"To czarna karta w historii Trybunału" - uważa zaś jeden z wiceministrów Carlo Giovanardi.
Senator walczącej otwarcie z premierem opozycyjnej partii Włochy Wartości Felice Belisario wezwał go, by "spakował walizki i zmienił klimat" w kraju. Odrzuconą ustawę nazwał zaś "ohydą".
Jeszcze ostrzej wypowiedział się inny polityk tego ugrupowania, Francesco Barbato: "Teraz don Silvio z Corleone znalazł się w złej sytuacji, bo musi zrezygnować ze swej bezkarności i stać się takim obywatelem, jak wszyscy inni".
Lider opozycyjnej Unii Centrum Rocco Buttiglione zwrócił natomiast uwagę na to, że orzeczenie Trybunału nie oznacza ani dymisji premiera, ani przyspieszonych wyborów.
Największa siła centrolewicowej opozycji, Partia Demokratyczna, wzywa Berlusconiego, aby stanął przed sądem w sprawach, w których jest oskarżony. Zaapelowała jednocześnie o "stosowny i nacechowany szacunkiem ton", bo - jak przypomniał jeden z liderów PD - "zdecydowano jedynie, że Berlusconi musi, tak jak wszyscy inni obywatele, poddać się wyrokowi". Szef partii Dario Franceschini oświadczył, że przywrócono zasadę równości wobec prawa.
Przedstawiciele skrajnej lewicy urządzili zaś pikietę pod Kancelarią Premiera.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.