Gorąca herbata z termosów, dwie konkurencyjne listy społeczne, wyczytywanie obecności - to nie wspomnieniowy obrazek z PRL-u. Tak dziś przedsiębiorcy zdobywają unijne dotacje na rozwój swojego biznesu - pisze "Metro".
Entergo? Obecny! Agroactive? Jestem! Talenter? Jestem! Pracownik.pl? Tutaj! Steam Project? Jestem!... - sprawdzanie listy obecności odbywa się od kilku dni pod siedzibą Fundacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw w centrum Warszawy. To tutaj, dziś od godziny 9 rano mali i średni przedsiębiorcy z branży IT mogą składać wnioski o unijne dotacje. Gra toczy się o 135 mln zł. Właśnie tyle Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości ma do rozdzielenia w trzeciej tegorocznej odsłonie programu "Wspieranie działalności gospodarczej w dziedzinie gospodarki elektronicznej". Maksymalnie jedna firma może się ubiegać o milion złotych. By zdobyć pieniądze, trzeba też przynajmniej od roku prowadzić biznes. I choć wnioski można składać aż do 13 listopada, chętni koczują pod fundacją już od czwartku. Wszystko przez absurdalne kryterium akceptacji dokumentów.
Większość osób w kolejce to młodzi ludzie, niewiele ponad 20 lat. Obowiązkowym wyposażeniem są ciepłe polary. Część "staczy" siedzi w samochodach, opatulona szczelnie kocami. Co godzina budzik wybija moment, w którym trzeba potwierdzić swoją obecność w kolejce. Niestety, irytacja oczekujących rośnie z godziny na godzinę, bo kolejka dorobiła się dwóch list społecznych. Może być gorąco - czytamy w dzisiejszej publikacji gazety "Metro".
Wszystkie wnioski spełniające wymogi formalne i merytoryczne na e-usługi dostaną dofinansowanie unijne - powiedziała w poniedziałek PAP rzeczniczka Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości Monika Karwat-Bury. Dodała, że kolejność ich składania nie ma w tym wypadku znaczenia.
Jak powiedziała rzeczniczka PARP, w poniedziałek wnioski może złożyć około kilkuset osób.
"Chciałabym uspokoić składających wnioski, by nie obawiali się tego, że nie starczy dla nich pieniędzy; nie muszą być pierwsi" - powiedziała. Jak dodała znane są przypadki z wcześniejszych naborów, w których wnioski złożone w pierwszych godzinach naboru nie dostały dofinansowania, natomiast dostały je te, które zostały złożone pod jego koniec.
"Kolejność ma znaczenie w sytuacjach ekstremalnych, kiedy budżet na dany projekt jest mały i są trudności w jego zwiększeniu. Tutaj nie ma takiego zagrożenia" - powiedziała.
W opinii rzecznik PARP poniedziałkowa kolejka jest inicjatywą społeczną, specyficzną dla tej grupy osób. Jak wyjaśniła, e-usługi są oferowane w internecie, w związku z tym ci ludzie są bardzo aktywni i skrzyknęli się właśnie przez internet.
Nabór może potrwać przynajmniej do 29 października. "Teoretycznie konkurs trwa do 13 listopada, jednak w sytuacji, kiedy zostanie przekroczona wielokrotność budżetu na dany projekt, mamy możliwość wcześniejszego zamknięcia przyjmowania wniosków. Na naszej stronie internetowej poinformujemy o tym wszystkich, że od dnia, kiedy ta wielokrotność zostanie przekroczona, za trzy dni zamykamy przyjmowanie wniosków, stąd data 29 października" - wyjaśniła rzeczniczka.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.