Cztery lata więzienia za szpiegostwo na rzecz Rosji orzekł w poniedziałek sąd wobec Stanisława Sz., prawnika z obywatelstwem Polski i Rosji. Według sądu wykonywał on zlecenia wywiadu wojskowego GRU dotyczące polskiej energetyki. Obrona zapowiada apelację.
Po tajnym procesie Sąd Okręgowy w Warszawie uznał Sz. za winnego przestępstwa "brania udziału" w działalności GRU wymierzonej przeciw Polsce. Aresztowany w październiku 2014 r. Sz. nie przyznawał się do zarzutu, za który groziło mu od roku do 10 lat więzienia. Obrona wnosiła o uniewinnienie z "braku dowodów". Jak ustaliła PAP, prokuratura wniosła o karę 6 lat więzienia.
Sąd jawnie ogłosił sentencję wyroku (ma taki prawny obowiązek); sędzia Agnieszka Domańska ujawniła fragmenty uzasadnienia; większą jego część wygłosiła niejawnie, tylko z udziałem stron. "Działanie przeciwko interesom Rzeczypospolitej Polskiej miało miejsce w aspekcie szkodzenia m.in. interesom ekonomicznym w kontekście bezpieczeństwa, w tym zwłaszcza energetycznego" - oświadczyła sędzia.
Z sentencji i uzasadnienia wyroku wynika, że 31-letni dziś Sz. od początku 2012 r. do zatrzymania 15 października 2014 r., w Warszawie, Szczecinie, Poznaniu i Kołobrzegu brał udział w działalności GRU przeciw Polsce. Według sądu, odbywał on spotkania operacyjne z "ustalonymi oficerami GRU" i po uprzednim przeszkoleniu wywiadowczym zobowiązał się do postawionych mu zadań - uzyskiwania informacji, w tym niejawnych, o polskiej energetyce, przede wszystkim o gazoporcie w Świnoujściu.
Jak mówiła sędzia Domańska, Sz. zobowiązał się m.in. do "uzyskania dostępu i skopiowania" niejawnego raportu NIK ws. umów gazowych i gazoportu oraz informacji o terminie otwarcia gazoportu. Sz. "prowadził aktywne działania wywiadowcze w tym obszarze przez co uzyskiwał informacje i naprowadzenia osobowe, w tym w zakresie uzyskania dostępu do raportu NIK".
Według sądu, dla realizacji zleconych zadań Sz. wykorzystywał: pisanie pracy doktorskiej o rynku gazu w Polsce i Rosji, zatrudnienie w warszawskiej kancelarii prawnej, udział w konferencjach i szkoleniach w dziedzinie energetyki oraz ubieganie się o staż w Ministerstwie Gospodarki, pod pretekstem pisania pracy doktorskiej, przy czym zataił, że ma obywatelstwo Rosji. Brał też udział w posiedzeniu sejmowej komisję ds. energetyki - w celu zdobycia od przebywających tam osób "nieoficjalnych informacji". W tych działaniach "konspirował rzeczywiste powody swego zainteresowania" - podkreśliła sędzia.
Sąd uznał, że Sz. "prowadził aktywne działania wywiadowcze w tym obszarze, przez co uzyskiwał informacje i naprowadzenia osobowe, w tym w zakresie uzyskania dostępu do raportu NIK". Sąd ujawnił, że Sz. "pozyskał dwa źródła osobowe" za obietnicę korzyści majątkowej, które "wykorzystywał do działań aktywnych". Przekazał też oficerowi GRU charakterystykę jednego z tych źródeł - zdradził sąd.
Ponadto sąd uznał, że Sz. dokonał rozpoznania polskich dziennikarzy i ekspertów, m.in. z branży energetycznej. Sporządził też opracowanie "zawierające ich charakterystyki, pod kątem ich podatności na wpływy rosyjskie i możliwości wykorzystania w opartej na założeniach rosyjskich kampanii informacyjnej dotyczącej energetyki, a następnie podjął działania dotyczące promowania rosyjskiego punktu widzenia w sektorze energetyki, oferując odpłatność za takie publikacje". "Zainspirował napisanie oraz publikację krytykującego polską politykę energetyczną i zagraniczną artykułu pt. +Ukraiński katar, polska grypa+" - mówiła sędzia (artykuł ukazał się w branżowym portalu energetycznym - PAP).
Sąd uznał, że wina Sz. jest bezsprzeczna, a okoliczności jego czynu nie budzą wątpliwości w świetle materiału dowodowego, w tym zeznań świadków. Dodała, że dla przestępstwa "brania udziału" w obcym wywiadzie nie jest wymagana "formalna przynależność" do niego; liczy się "faktyczna więź agenta z oficerem". Za jedyną okoliczność łagodzącą sędzia uznała niekaralność Sz., którego stopień winy oceniła jako "znaczny", a stopień szkodliwości społecznej - jako "bardzo wysoki". Wymiar kary sąd uzasadniał m.in. "nieopłacalnością podobnych zachowań".
Obrońca Sz. mec. Radosław Baszuk powiedział reporterom, że obrona kwestionuje zasadność przyjętej kwalifikacji prawnej oraz prawidłowość wprowadzenia do procesu "jednego z kluczowych dowodów". Uchylił się od odpowiedzi na pytanie PAP, czy chodzi o podsłuchy. Sędzia Domańska podkreślała, że "wszystkie dowody w tej sprawie zostały uzyskane zgodnie z przepisami".
Zaraz po prawomocnym wyroku Sz. nabędzie prawo do warunkowego, przedterminowego zwolnienia - sąd zaliczył mu pobyt w areszcie od października 2014 r. do 20 marca br. - co oznacza, że odbył już ponad połowę kary i ma prawo złożyć taki wniosek. Sąd przedłużył zarazem areszt wobec Sz.
Akt oskarżenia skierował do sądu mazowiecki wydział departamentu Prokuratury Krajowej ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji. Proces zaczął się jesienią 2016 r. Toczył się niejawnie, w specjalnie zabezpieczonej sali sądu - ze względu na ważny interes państwa oraz wykorzystywanie materiałów objętych ustawą o ochronie materiałów niejawnych.
Sz. ma podwójne obywatelstwo; urodził się w 1986 r. w miejscowości Ustinow jako syn Siergieja i Larysy. Według mediów, Sz. przyjechał do Polski z rodzicami w 1991 r. Skończył prawo w Szczecinie; potem przeprowadził się do Warszawy. Związany był z kancelarią specjalizującą się w sprawach gospodarczych. Pisywał do polskich gazet, m.in. o konieczności "europeizacji Rosji". W "Głosie Szczecińskim" bronił agresji Rosji na Krym. Prowadził także własną działalność konsultingową i doradczą.
Sz. oraz podpułkownik Wojska Polskiego Zbigniew J. zostali aresztowani w październiku 2014 r. Sprawy wojskowego i cywila łączą się, ale związek nie polega na tym, że ze sobą współdziałali - mówił PAP w 2014 r. ówczesny prokurator generalny Andrzej Seremet. Obaj mieli szpiegować dla rosyjskiego wywiadu wojskowego. W 2016 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie skazał J. na 6 lat więzienia (dobrowolnie poddał się on karze).
W październiku 2014 r. media podawały, że kilku rosyjskich dyplomatów miało być wtedy w związku ze sprawą Sz. i J. wydalonych z Polski. W raporcie ABW za 2014 r. napisano, że "na wysokim poziomie" utrzymywała się aktywność rosyjskich służb wywiadowczych dotycząca Polski. Z raportu wynika, że chodziło głównie o dyskredytację stanowiska Polski i innych członków NATO ws. kryzysu ukraińskiego. W raporcie napisano m.in., że w 2014 r. ABW zatrzymała pod zarzutem szpiegostwa obywatela Polski narodowości rosyjskiej; podejrzanego o współpracę z wywiadem wojskowym GRU. Z kolei dwóch rosyjskich dyplomatów zostało uznanych za personae non gratae, bo mieli prowadzić działania niezgodne ze statusem dyplomatycznym.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.