"No Berlusconi Day" - to hasło wielkiej sobotniej manifestacji w Rzymie, na którą przybyły tysiące ludzi z całych Włoch. Wyjątkowość tego obywatelskiego protestu polega na tym, że zwołały go grupy przeciwników szefa rządu aktywne w internecie, a dołączyli do niego politycy części centrolewicowej opozycji.
Podobne protesty na mniejszą skalę urządzono w innych włoskich miastach oraz przed włoskimi ambasadami i konsulatami w Berlinie, Madrycie, Kopenhadze, Londynie, Paryżu, San Francisco, Buenos Aires, Rio de Janeiro, Chicago i Nowym Jorku.
Organizatorzy, kontaktujący się ze swymi zwolennikami między innymi poprzez Facebook, postawili jasny warunek politykom kilku partii, które przyłączyły się do marszu z Piazza della Repubblica na Lateran: żadnemu z nich nie pozwolono wygłosić przemówienia w trakcie końcowego wiecu.
To protest obywatelski, a nie polityczny - przypomnieli. Na demonstrację przybyli komuniści, socjaliści, partia Włochy Wartości Antonio Di Pietro oraz niektórzy przedstawiciele największej siły opozycji - Partii Demokratycznej. Ugrupowanie to podzieliło się w ocenie celowości protestu.
Dokładna liczba uczestników nie jest jeszcze znana. Wiadomo natomiast, że do Wiecznego Miasta przyjechało 700 autokarów z całych Włoch i cztery specjalne pociągi. Statkiem przypłynęli przeciwnicy Berlusconiego z Sardynii.
Manifestacja jest nawiązaniem do słynnych i masowych protestów przeciwko Silvio Berlusconiemu, jakie odbyły się w Rzymie przed ośmioma laty z inicjatywy reżysera filmowego Nanniego Morettiego.
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.
Nazwy takie nie mogą być zakazane - poinformowała Rada Stanu powołując się na wyrok TSUE.